Oddechy zlane w jedno,
pod dłońmi moimi
jej skóra mokra
od potu.
Ja i ona,
spragnieni, stęsknieni.
Ciepło jej ciała
wreszcie spowite
pod moim ciężarem.
Odziana tylko w mój
wzrok i poświatę księżyca.
Idealna.
Rytmicznie wychodząca
biodrami mi na przeciw.
Zawadiacko przegryzająca
pełną wargę.
Dreszcze.
Rozkosz rozpływająca
się po naszych organizmach.
Jęki i krzyki rozchodzące
się po białych ścianach.
Pościel odrzucona na bok.
Chwilowa śmierć
w jej objęciach -
prośba o więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz