środa, 26 października 2016

Narkomani.

Co jakiś czas jadąc w tamtą stronę, 
pozwalałam otulić się wspomnieniom..
Tylko tam byliśmy sami, 

z dala od wścibskich, 
oceniających wszystko oczu.
Bezpieczni w swoich ramionach.
To tam leżeliśmy w wannie, 

stykając się stopami 
i rozmawiając o swoich przeżyciach,
to tamte ściany 

słyszały nasz szczery, 
beztroski śmiech.
To tam mogłeś dotykać 

bez skrępowania mojego nagiego ciała,
mogłeś głaskać moją głowę, 

myć z namaszczeniem 
moje smukłe plecy.
To w tych ścianach 

było słychać mój jęk, 
gdy dopełniałeś mnie godzinami.
Nikt nie mógł nam przeszkodzić, 

przez te kilka godzin, 
raz w miesiącu byłeś mój, 
a ja byłam Twoja...
Wsiadaliśmy do auta 

jako przyjaciele, 
a w czterech ścianach 
byliśmy kochankami, 
narkomanami dostającymi 
w końcu swoją dolę..

środa, 19 października 2016

Pierwszy.

Uwielbiam to, że jest ode mnie wyższy.
Nawet, gdy założę najwyższe
buty, nadal jestem niższa.
Lubię jego grymasy na twarzy,
gdy po raz dziesiąty przymierzam
tę samą parę butów i pytam,
czy na pewno ją kupić,
a on po raz dziesiąty
odpowiada tak.
Lubię siebie przy nim,
to, że mogę w dresie usiąść
z nim na podłodze, zjeść
pizze i opowiedzieć jak bardzo
fatalny dzień miałam.
Lubię, gdy przyciąga mnie w nocy
do siebie, bo znów za daleko
się odsunęłam.
Kocham czuć zapach parzonej kawy,
kiedy ja muszę wstać, ale on robi to pierwszy.
Ale najbardziej ubóstwiam
stawać palcami na jego stopach,
by wspiąć się po pocałunek,
a on i tak nachyli głowę i zrobi
to pierwszy.

poniedziałek, 17 października 2016

Slady.

Chciałabym być naznaczona 
jak większość ludzi przez 
blizny widoczne na ciele..
Chciałabym czuć ból fizyczny, 

który po chwili mija, 
zostawiając tylko lekkie, 
mgliste wspomnienie.
Chciałabym..

Zamiast tego mam pełno szram na psychice, 

jest ona jak szwajcarski ser, 
gdzie nie spojrzysz dziura..
Zresztą to samo mam z sercem... 

Pełno krwawiących, jątrzących się ran.
Śladów, których nikt oprócz mnie nie widzi.
Wiem co właśnie pomyślałeś 

i masz rację, większość
z nich została zasklepiona przez czas, 
ale i ja i Ty doskonale wiemy 
co jest najgorsze w ranach, 
których nikt nie dostrzega..
Otwierają się dużo częściej, 

wystarczy podobna chwila, moment.. 
Wystarczy słowo, gest, zapach...
Ponowne podkopanie fundamentów 

tak bardzo zachwianego zaufania.
Większość blizn cielesnych 

jesteśmy w stanie wytłumaczyć,
sklecić z nich nawet zabawną historyjkę..
Ale z tych wewnątrz ciężko zrobić cokolwiek..
Spojrzysz komuś w oczy i powiesz – to był tylko drugi człowiek?..
To był AŻ drugi człowiek, 

ale tylko nieliczni dostrzegą 
pustkę w Twoich oczach, 
tylko nieliczni porozumiewawczo złapią Cię za rękę..

To moje ukryte stwory, a jakie są Twoje?

piątek, 14 października 2016

Wspomnienia.

Wspomnienia.

Otulają każdy skrawek
mojego umysłu.
Są ciągle żywe,
pojawiają się nagle,
bez ostrzeżenia.
Nagle przed oczami staje
obraz i wiem, wiem że jestem
stracona.
Gdybym wiedziała jak to się
skończy..
Im bardziej chce zapomnieć,
tym więcej sobie przypominam.
Więc nic nie robię.
One i tak są.
Atakują mnie w dzień
i w nocy.
Rozpraszają, ściskają
wątłe serce, które
nie ma siły bić.

Mówią, że czas leczy
rany, ale czy wiedzą,
że najwięcej z nich
powodują wspomnienia?

czwartek, 13 października 2016

Slubuje.

I ślubuje Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz...

Bycie o każdej porze dnia i nocy,
Walkę o Twój uśmiech,
Dodatkową godzinę na sen,
Poranne kwiaty,
nawet te sztuczne.
Uśmiech przy śniadaniu.
Śmiech przez łzy-
nabijanie się kiedy umierasz na kaca,
i podanie wody i środków przeciwbólowych.
Rutynę, do której zawsze będziesz
pragnęła wracać.
Koc i kakao w zimowy wieczór,
lemoniadę w słoneczny dzień.
Kochanie wszystkich Twoich niedoskonałości,
całowanie Twoich zmarszczek
oraz rozstępów.

Ślubuje Ci, że będę o Ciebie walczył,
kiedy będziesz się oddalać
znajdował do Ciebie drogę.
Trzymał w ramionach, kiedy
będziesz wrzeszczeć,
głaskać Twoją głowę w chorobie.

Ślubuje Ci, że nigdy nie polubię
Twoich wypieków,
ale zawsze będę udawał,
że mi smakują.

A na koniec, ślubuje Ci
pamięć, iż ta miłość
jest na wieki,
i ani XXI wiek,
ani śmierć jej
nie zmieni.

piątek, 7 października 2016

Again.

Kolejny raz przekręcam się z boku na bok.
Ściana, poduszka, ściana..
Nie mogę zasnąć, gdy wiem,
że ona leży tuż za tą cholerną
ścianą.
Gdy wiem, że jest tak blisko,
a jednocześnie tak daleko.
Nabieram powietrza w płuca,
decyzja zapadła.
Odrzucam kołdrę, wyobrażam
sobie jej ciało pod moimi
dłońmi - zamieram tuż przy
drzwiach.
Klamka delikatnie się poruszyła,
moje serce na chwilę przestało
bić.
Uchyliła drzwi, potargana,
bosa, piękna.
Z jej pełnych, krwistych ust
wydobyło się nieśmiałe
nie wytrzymałam...
I wtedy to ja nie wytrzymałem..

Jej jedwabiste ciało,
giętkie, pełne -
moje...

czwartek, 6 października 2016

Tramwaj

To zawsze dzieję się
nagle.
Uderzenie.
Wizja.
Scena.

Bierze głęboki oddech,
wspomnienia nie mogą
mieć takiej mocy.
A jednak,
kolejny cios.
Jego ręce na jej ciele,
dosłownie znów czuła
jak władczo łapie ją
w pasie i kładzie na blacie.
Zrywa z niej jej ulubioną bieliznę,
nie ważne, jego usta torują
sobie płomienną drogę,
jej krzyk w jej własnej głowie.
Przeczesuje włosy,
ale to ciągle w niej jest,
zagryza wargę, właśnie
pieści najskrytsze zakamarki jej
ciała, oblewa ją pot,
jego spojrzenie zamglone dozą
podniecenia, to co z nią robił
było niewiarygodne.
3 metry nad niebem?
Błagam rzekła sama do siebie.
To jak ją brał, jak pociągnął za włosy
właśnie teraz i wbił się w nią,
umarła z pewnością właśnie to się stało,
gdy rytmicznie się w niej poruszał,
a ona prosiła, jęczała o więcej, o dużo
,dużo więcej...
Syknęła, wróciwszy do rzeczywistości
i wysiadła z tramwaju, zdecydowanie
powinna zapanować nad tym
w miejscach publicznych.

środa, 5 października 2016

It's so loud..

Miliony pytań
wiszących w powietrzu,
czekających na jego
odpowiedź..
Lecz ona wciąż
rozmawiała sama ze sobą,
wiedząc, że on już
nigdy jej nie usłyszy.

Im cisza stawała się
głośniejsza tym
bardziej jej się wydawało,
że słyszy jego głos
gdzieś w podmuchu wiatru,
więc rozmawiała
z cieniami i mogłaby
przysiąc, że jednak
ją słyszy..

Chciała żeby wiedział
jak głośno jest w jej głowie
od niewypowiedzianych słów,
głównie tych na do widzenia..
Jak tonęła w żalu nie mogąc
cofnąć tego, że zdania nie
wydobyły się z jej karminowych
ust...

wtorek, 4 października 2016

Biel.

Jego oddech na jej szyi,
czułe pocałunki penetrujące
każdy, najmniejszy nerw.
Język przechodzący z jednego miejsca
do drugiego.

Spojrzenia dwa, zamglone
szkliste, odziane w podniecenie.
Pożądanie wypisane na zaparowanych
szybach.
Jego ręce tak zwinnie smagające
jej jedwabną skórę.
Krew uderzająca falami do mózgu,
brak myślenia, sto procent
czucia.
Namiętność pulsująca w intymnych
okolicach,
bolesna, słodka miłość.
Jej paznokcie wbite w jego
szerokie plecy, syk wydany prosto
w jej wargi.
Jego wejście, jej krzyk
niosący echo w pustym mieszkaniu.
Euforia, chwilowa śmierć.
Nagły, urwany kontakt ze światem,
tylko ona i on
w zmiętej białej pościeli.

poniedziałek, 3 października 2016

Pozory.

Obudził mnie zapach
kawy, którego
szczerze nie znoszę..
i jakieś przekleństwo
puszczone mimochodem..
Lekko otworzyłem oczy
i nadal zaspany ujrzałem
postać biegającą w tę
i z powrotem.
Przetarłem powieki
i obraz się wyostrzył.
To była ona..
Biegała w ręczniku
i cichutko raz za razem
mamrotała coś pod nosem.
Rozpuszczone, kręcone,
mokre włosy okalały jej drobną
twarz.
Oglądałem to zjawisko
uśmiechając się do siebie,
a gdy po raz kolejny zabluźniła
zacząłem się śmiać.
Spojrzała na mnie swoimi dużymi,
brązowymi oczami i z powagą
w głosie powiedziała, że to
wcale nie jest zabawne.
Stała na tyle blisko, że
wyciągnąłem dłoń, chwyciłem
ją i przyciągnąłem do siebie..
Zachichotała i pocałowała
mnie w usta..

Codzienna rutyna, którą
szczerze kochałem..
Ale obudziłem się bez niej,
bez jej uśmiechu,głosu, oczu..
Bez roztrzepania..
I wróciłem do udawanej,
pozornie szczęśliwej
rzeczywistości.

niedziela, 2 października 2016

Nie moglo.

Dotykał jej ciała
niespiesznie..
Chciał, by się
zatraciła,
by wyłączyła myślenie
na jedną, jedyną chwilę..

Prowokacja.

Jego usta wędrowały
po jej smukłej szyi..
Drażniły ten newralgiczny
rejon, jego język
pieścił jej ucho..

Jęk wydobył się
z jej gardła -
odwróciła się,
spojrzała w jego oczy
i to był ten moment..
Wszystko w niej krzyczało,
ale zamiast to przerwać
zburzyła mur
i wbiła się ustami w jego..

Przepadła...
 
A, przecież ona i on..
To nigdy nie mogło się
udać.