Obudziłem się
przytulając do siebie
poduszkę.
Wiedziałem co to znaczy,
ale odrzuciłem ją na bok
i próbowałem zasnąć.
Nie mogłem, lawina
wspomnień przelała
się przez mój krwiobieg,
mózg, ciało.
Jej ciało o czwartej nad ranem,
nagie, spragnione, ocierające
się o mnie.
Jej włosy potargane, muskające
moją klatkę, gdy czule składała
na niej pocałunki.
Jej iskrzące, rozbudzone oczy.
Ona, cała moja, doprowadzająca
mnie do szaleństwa.
Jeden głęboki wdech -
samotność.
Pustka okala mnie
i moje łóżko.
Tylko poduszka mi
została - odzwierciedlenie
mojej tęsknoty do niej.
Jakie to piękne...
OdpowiedzUsuńpiekne opowiadanie
OdpowiedzUsuńbardzo fajny blog będę tutaj częściej zaglądała
pozdrawiam i zapraszam do mnie