poniedziałek, 27 lutego 2017

Myslales.

Myślałeś, że będziesz
w stanie wypełnić
te wszystkie miejsca
zionące pustką..

Myślałeś, że wypełniając
czas pracą zapomnisz,
że nikt na Ciebie nie czeka..

Myślałeś, że podejmujesz
słuszną decyzje, bo
wtedy, na ten jeden
moment tak Ci się wydawało..

Ale okazuję się, że
bez niej już nic nie jest
takie jak być powinno..

Jej rzeczy do malowania
nie są porozrzucane w Twoim
mieszkaniu..
Jej ciało nie wtula się
w Ciebie, gdy po całym dniu
kładziesz się do łóżka..

Wracając nie zastajesz jej
siedzącej na podłodze,
po turecku
i robiącej kolejny rysunek..
Nie uśmiechasz się, ponieważ
nie widzisz jej umazanej
od pasteli buzi..

Siedząc w ciemnym,
pustym, zimnym jak
Twoje serce pokoju
dociera do Ciebie,
że podjąłeś najgorszą
decyzje w całym swoim
żałosnym życiu..

Dociera do Ciebie,
że nie ma drogi powrotnej,
a jedyne co Ci pozostaje
to wspomnienia
jej śmiechu odbijającego
się echem od ścian..
Jej iskrzących oczu..
Zapach jej różanych
perfum..

wtorek, 21 lutego 2017

Death..

Nie potrafiła nie ulec,
gdy jego wargi zaczynały
podróż po jej ciele.
Smakował jej delikatnie
muskając i doprowadzając
do furii każdą jej komórkę.
To przez niego jej zakończenia
nerwowe szalały i z dziką
namiętnością chciały więcej.
Jego duże dłonie okalały jej
kruche ciało, ten facet
zdecydowanie wiedział co robić.
Wiła się pod nim, gdy pieścił
jej piersi, gdy delikatnie
koniuszkiem języka smagał
jej sutki, by nagle ugryźć
je lekko, tak by wydobyła z siebie
ten jęk, który wzmagał jego wzwód.
Zamęt, krew pulsująca w skroniach
i nie tylko.
Schodził niżej i niżej ciągle całując,
jej ręce wodziły po jego klatce, a gdy
doszedł do łechtaczki zacisnęła
palce na jego włosach.
Wygięła się w łuk, a on przytrzymał jej biodra, czuła, że za moment
wybuchnie, jeden ruch, jego palce
w niej, eksplozja.
Umarła, jej krzyk z pewnością usłyszała
staruszka zza ściany i pan z pierwszego piętra.
Jeszcze nie zdążyła dojść do siebie,
zająć się nim, gdy wbił się w nią,
wypełniając ją - ciasną, mokrą, ciepłą.
Otworzyła szeroko oczy, spojrzała w jego
zeszklone, zamglone dozą podniecenia.
Poruszał się w niej powoli, wchodził i wychodził,
a ona na nowo czuła wzbierające w niej
pożądanie.
Wpił się w jej wargi, odwzajemniła namiętny,
bolesny pocałunek, naparła na niego biodrami,
a wtedy on wyszedł z niej prawie cały i wbił
się mocno.
Czuła jego napięte mięśnie, w tej jednej
chwili doznawała drugiego orgazmu,
razem z nim.
Śmierć jednak może być piękna..
Opadł obok niej, zagryzła dolną wargę,
nie potrafiła od niego uciec, zdecydowanie
wpadła w miłosną pułapkę.

czwartek, 16 lutego 2017

Znow.

Uderzył jej ciałem o ścianę, tak, że na jedną chwilę straciła
nie tylko grunt pod nogami, ale
również oddech.
Tego właśnie pragnęła, a on
spełniał te jej zachcianki, jakby
wkradł się do jej głowy i doskonale
wiedział czego chce w danej sekundzie.
Zaczął wędrówkę po jej rozpalonym
ciele i och dreszcze obezwładniały każdy
jej nerw.
Czuła pulsującą krew i adrenalinę,
czuła, że to jest właśnie to.
Przemykał się z jednego miejsca
w drugie, jego dłonie było wszędzie,
a usta miażdżyły jej stęsknione wargi.
Tak bardzo chciała się zatracić w tym wirze
namiętnych, nieskładnych i szalonych
doznań.
Rozerwał jej bluzkę i podniósł
do góry, syknęła zaskoczona, a kolejna
fala podniecenia przeszyła jej spocone ciało.
Jej długie paznokcie wbiły się w jego
duże, wyrzeźbione plecy w nadziei, że
ten gest ukoi jej ból pożądania.
Zamiast tego oderwał ją od ściany
i rzucił na łóżko.
Była stracona, jego oczy błądziły
po jej ciele, gotowała się cała w środku
i na zewnątrz, pot zrosił jej jedwabną skórę,
a gdy wszedł w nią rozpadła się na milion,
małych kawałków.
Mocno i głęboko wbijał się w nią za każdym
razem, a ona tylko błagała niemym krzykiem
o więcej.
Dryfowała w przestworzach, jej palce
orały pościel, a jego oczy przenikały w jej
duszę.
Orgazm przeszył jej ciało, a spazmy rozkoszy
uniosły je ku górze.
Nie wiedziała jak ma na imię, jak on
ma na imię, gdzie są i jak się poznali.
To było nieistotne, ważniejsze było to,
że opadł obok niej, przejechał dłonią
po jej idealnie płaskim brzuchu czekając,
aż jej oddech się wyrówna, jak wróci jej
czucie i rozsądek.
Wtedy właśnie wtulił się w jej potargane włosy
i pocałował w głowę.
Znowu straciła grunt pod nogami.

wtorek, 14 lutego 2017

Och.

Dawno nikt jej tak nie dotykał.
Tak, że traciła oddech.
Tak, że drżała najmniejsza
komórka w jej smukłym
ciele.
Tak, że nogi się
pod nią uginały.
A jego duże, pełne
ręce robiły
to z taką swobodą.
Przesuwał opuszkami po
jej rozpalonej, nagiej skórze
podziwiając jej kształty
i wypukłości.
Całował ją powoli
i niespiesznie, doprowadzał
do obłędu muskając jej
szyję koniuszkiem języka,
by za chwile zatopić
w niej swoje białe zęby.
Syknęła, gdy fala rozkoszy
przeszyła jej zakończenia
nerwowe.
Wiedział czego potrzebowała
i to ją przerażało.
Przerażał ją fakt, że ten facet
wiedział, gdzie ma dotykać,
by ona mogła wznieść się
na wyżyny.
Muskała jego masywny tors,
tracąc resztki trzeźwego myślenia.
Zapomniała o tym jak dobrze
została wychowana i pchnęła go
na łóżko.
Dosiadła go, całowała i pieściła.
Czule głaskał jej piersi i szczypał
sutki, czując jak twardnieją.
Odchyliła głowę do tyłu
obezwładniona podnieceniem,
przesycona erotyzmem, uniosła
biodra do góry i poczuła
go w sobie.
Była pewna, że zaraz wybuchnie,
jej krzyk wyrwał się mimowolnie,
a wtedy on rzucił ją na łóżko.
Złapał za jej długie włosy
i wbijał się w nią raz po raz.
Serce waliło jej w klatce jak
oszalałe, mózg dawno się wyłączył,
a on przybliżył swoje wargi do
jej spierzchniętych ust i wyszeptał,
by dla niego doszła.
Eksplodowała po tych słowach,
a jęk rozkoszy odbijał się echem
w ścianach.
Jej małe piąstki zaciskały pościel
w momencie, gdy orgazm przelewał
się przez nią niczym tsunami,
penetrując wszystkie jej zmysły.
Opadł obok niej i odgarnął
niesforne kosmyki z jej twarzy.
Spojrzała na niego jeszcze
roziskrzonymi oczami,
nie wiedziała gdzie się tego nauczył
i dlaczego wybrał ją,
ale przegryzając dolną wargę
wiedziała, że następna runda
będzie należała do niej.

poniedziałek, 13 lutego 2017

Prysznic.

Spazm rozkoszy
przenikający moje
zakończenia nerwowe..

Jej odsłonięty kark,
włosy wysoko zebrane
moją dłonią..

Woda spływająca
po naszych nagich,
spragnionych ciałach..

Krople tańczące
na wygięciu jej
kręgosłupa..

Oparta o ścianę,
poddająca się
moim wygłodniałym
wargom..

Zawsze się w
niej zatracałem..
Grunt usuwał mi się
z pod nóg..

Odwróciła się
do mnie..
Lekko zwilżyła
usta, patrząc
mi w oczy..

Oszalałem..
Do reszty oszalałem..

poniedziałek, 6 lutego 2017

Wizja.

Uwielbiałem przywoływać
w swojej głowie
jej obrazy...

Nigdy nie musiałem daleko
szukać, była
wytatuowana na moich
źrenicach...
Była w każdym moim
splocie..
W każdej komórce..

Uwielbiałem jej zażenowanie,
gdy ktoś prawił jej
komplementy,
jak spuszczała wzrok
i mamrotała ciche dziękuje,
unosząc przy tym lekko
kąciki ust..

Uwielbiałem jej uśmiech..
Jej pełne, krwiste wargi..
To jak je przegryzała,
gdy intensywnie o czymś
rozmyślała..

Uwielbiałem ten jej
cholerny rozgardiasz
na głowie,
te wszystkie kosmyki,
które wydostały się spod
gumki i okalały jej
drobną twarz..

Uwielbiałem jej oczy..
Boże jak ja je kochałem..
To iskrzenie, gdy z zapałem
mi coś opowiadała..
Ten błysk napędzany
gestykulacją...

Uwielbiałem jej obojczyki..
Piękne, smukłe, wystające
obojczyki..
To jak mogłem się w niej zatracać..

Uwielbiałem..

Jej nieobecność paliła mnie
do żywego..
Wspomnienie jej osoby było
tak realne, tak bliskie, tak namacalne...

A jednocześnie, wiedziałem,
kurwa wiedziałem,
że już jej nie zobaczę..

Myślę, że nigdy się
z tym nie pogodzę...

sobota, 4 lutego 2017

Umarlem.

Siedziałem w barze i sączyłem, któreś z kolei piwo, moja podświadomość
jeszcze była w miarę trzeźwa i wiedziałam,
że to nie będzie moim ostatnim.
Opierając się o blat obserwowałem
te tłumy bawiące się w oddali -
mężczyzn nie doceniających swoich kobiet,
lejących w siebie hektolitry alkoholu,
łapczywie pożerających płeć przeciwną -
kobiety, które szukają pocieszenia w ramionach
według nich silnych, dających poczucie bezpieczeństwa
facetów.
Błędne koło.
Zastanawiałem się ilu z nich ma w domu
piękne żony, wierne i czekające z kolacją.
Ile z nich ma przystojnych, dobrze zarabiających
mężów, starających się je zadowolić.
Stawiałem, że sporo.
W końcu byłem jednym z nich.
Miałem cudowną, kochającą żonę,
nie pragnęła pieniędzy, wielkiego domu,
trzech samochodów i wakacji każdego roku.
Zawsze mówiła, że mając mnie ma wszystko.
Byłem głupcem, dostałem świetną pracę, rozumiecie
myślałem, że ona mówi to specjalnie, więc dałem
jej dom, samochody, drogą biżuterię, markowe ciuchy.
A ona mimo to powtarzała mi, że tego nie potrzebuje,
że kocha mnie i pragnie bym znowu spędzał z nią
dnie, byśmy okładali się tanim jedzeniem,
oglądali seriale na laptopie, bym nazywał ją głuptasem,
gdy popełni jakąś gafę i żebym znów brał z nią kąpiele.
Codziennie obiecywałem, że wrócę na kolację -
nie wracałem, tłumaczyłem, że musiałem zostać po pracy,
że szef ode mnie tego wymagał, kiwała głową, że rozumie.
Każdego dnia była smutniejsza, ale czy zwracałem na to uwagę?
Przychodziłem do baru, zdejmowałem obrączkę, flirtowałem,
obłapiałem inną, gdy 'moja' cudowna kobieta czekała na mnie
w domu z tą cholerną kolacją..
Pewnego dnia, gdy wróciłem jej już nie było.
I wtedy to do mnie dotarło, to było jak cios.
Myślicie, że mnie zostawiła, że spakowała walizkę i odeszła.
Otóż nie, była w drodze do tego cholernego baru, gdy zza zakrętu
wyjechał jej pijany koleś w tirze.. Zmarła na miejscu.
W każdą rocznicę jej śmierci przyjeżdżam do tego baru,
upijam się i wracam w nadziei, że zabiję w końcu moje chore
z bólu i nienawiści do siebie ciało,
ponieważ moja dusza umarła wraz z nią.
Kochałem ją całym sercem.

środa, 1 lutego 2017

Dosyc.

-Nie rób tego..
-Nie rób... czego?
-Nie odpychaj mnie..
-Nie wiem o czym mówisz..
-Doskonale wiesz.
Jeżeli zrobisz to poraz kolejny..
Nie wrócę już..
Dosyć.

Uniosłem kąciki ust lekko, a ona
spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi oczami,
wzruszyła ramionami, odwróciła się na
małej pięcie i odeszła..

Mogłem znów ją mieć, wiem to..
Wystarczyłoby, żebym się do niej uśmiechnął,
odgarnął kosmyk z jej drobnej
twarzy..
Oczarował kilkoma słodkimi słówkami..
Mógłbym znów mieć ją na jedną
chwilę, jeden niezwykły moment..

Przetarłem zmęczone oczy
i wyciągnąłem dłoń po telefon..
Wybrałem jej numer przygotowując
w głowie jakże przejmującą mowę,
gdy w słuchawce zabrzmiało tępe :
Abonent tymczasowo niedostępny,
proszę spróbować później....

Oniemiałem..
Wiedziałam, że nie będzie
już żadnego później...