niedziela, 29 czerwca 2014

sobota, 28 czerwca 2014

Marzyc.

'Marzyłem o niej śmiało, bez zahamowań, czasami wręcz bezczelnie, w ogóle nie pytając o zgodę, bo wierzyłem, że marzenia należą do świata, w którym o zgodę nie trzeba pytać. Marzyłem o niej perfekcyjnie i totalnie, w marzeniach miałem opanowany każdy centymetr jej ciała i każdą zmianę w tonie jej głosu, wypowiadała nim zdania, od których odbierało mi najpierw mowę, potem rozum, a na końcu oddech i wtedy dusząc się zrozumiałem, że z marzeniami trzeba obchodzić się ostrożnie, bo mogą niekiedy zabić.
Tylko marzeń nie trzeba się uczyć, człowiek umie marzyć od urodzenia, chociaż tych pierwszych marzeń już nie pamięta. W marzeniach każdy z nas jest doskonały, każdy potrafi wymarzyć sobie najpiękniejszą przyszłość, a gdy ona już się zdarzy i wcale nie tak piękna, wówczas niektórzy potrafią wymarzyć sobie równie wspaniałą przeszłość i odtąd żyją wspomnieniami zjawisk i rzeczy, które się nie zdarzyły.'

piątek, 27 czerwca 2014

Kolka nerkowa.

'Z miłością – powiedziała wolno Fringilla – jest jak z kolką nerkową. Dopóki nie chwyci cię atak, nawet sobie nie wyobrażasz, co to takiego. A gdy ci o tym opowiadają, nie wierzysz.'

czwartek, 26 czerwca 2014

Zyc chcialo.

'Czasami mi się wydaje,że mogę bez niego istnieć. Że wcale o tym nie myślę i niczego mi nie brakuje. I że to wcale nie jest istnienie połowiczne, niepełne, wybrakowane jak popsuty przedmiot.
Chodzę, mówię, śmieję się, czytam, bawię się, myślę. Ale to nie tak. Zawsze przychodzi moment, w którym coś mnie nagle uderza, że mało nie zwala mnie z nóg. Jakaś porażająca, nagła świadomość niepełności, niekompletności, pustki. Jakbym otworzyła drzwi, za którymi nic nie ma.

Rzadko go sobie przypominam. Bo mi się wydaje, złudnie zresztą, że jak nie będę o nim myśleć, to tak, jakby go nie było. A od wspomnień nie da się uciec. Zawsze idą za tobą jak zabłąkane, bezpańskie kundle i ocierają ci się o nogawki, niezależnie od tego, jak bardzo starasz się ich nie zauważać. Aż w końcu zaczynasz się o nie potykać.

Czasami staje mi przed oczami w najmniej spodziewanych momentach. Bo ktoś w kolejce w banku ma podobne oczy, bo ktoś w sklepie ma podobną koszulkę. Bo podobnie ktoś pachnie, bo ktoś ma przez telefon podobny głos. Chciałabym nie pamiętać tej twarzy, a ona uparcie wypełza mi od czasu do czasu spod setek obrazów. Uśmiechnięta albo zamyślona, smutna, wesoła, rozmarzona. Kpiące oczy, zmrużone czasami trochę szyderczo, a czasami całkiem szczerze przyjazne. W tych najprzyjemniejszych chwilach zawsze szeroko otwarte, jakby coś mogło im umknąć na zawsze.

Brakuje mi tych spotkań cholernie. Jakby ktoś wydarł mi z rąk mały, prywatny skarb. Stoję zdezorientowana jak okradzione dziecko i nie wiem, co się właściwie stało. Niby takie proste, niby takie oczywiste, zdarza się przecież. A wcale nie proste i wcale nie oczywiste. Bo jak to tak. Stracić coś, czego nawet nie zaczęło się tak naprawdę mieć. A może troszeczkę zaczęło, tylko po co. Chciałoby się, żeby jakiś sens był w tym wszystkim, a tu wcale go nie ma.

Brakuje mi tych spotkań, bo przez ten krótki czas wydawało mi się, że coś ma sens. Pewnie złudnie jak zwykle. Takie dziwne wrażenie, że warto cokolwiek. Prawie nie pamiętam tego uczucia, tak rzadko mnie odwiedza. Żyję, owszem. I właściwie nic poza tym. Na niczym mi jakoś szczególnie nie zależy. A wtedy przez krótką chwilę naprawdę mi się żyć chciało...'

środa, 25 czerwca 2014

Mam już taki charakter, że aby coś zrozumieć, muszę najpierw spróbować to zepsuć

niedziela, 15 czerwca 2014

Przynajmniej.

'Zawsze kiedy wracał, spieszyłam się mu ufać, tak szybko mnie zawodził. Lubiłam kiedy wracał. Dawał mi pozorne szczęście, jak rak, który zabija powoli. Mimo to odmawiałam leczenia. Jestem emocjonalną kaleką. Gdyby przyznawali za to stopień niepełnosprawności, przynajmniej PKS miałabym za darmo.'

sobota, 14 czerwca 2014

Wolam, chodz...

'chcę ciebie
językiem lędźwiami krtanią
bębenkami uszu
fletami palców
trzepotliwą gitarą rzęs

chcę
całym anielstwem bestialstwem całym
pokorą żebrzącą łaski
i przemocą głuchą

chcę
jak
cela więźnia na dożywocie
do kamiennej piersi
wszystkich zmysłów skowytem chcę
wołam chodź wołam bądź wołam chcę'

środa, 11 czerwca 2014

Slodka wariatka.

Ociera się o mnie jak kotka,
delikatnie i zadziornie.
Jej kształtna pupa muska moje udo,
gdy tak z lubieżnością
przeciąga się obok mnie.

Uśmiecham się widząc ją
taką śpiącą i niewinną,
nie zdającą sobie sprawy
z własnej seksowności.

Czule muskam jej gołe
ramię, sycąc się gładkością
jej skóry.
Czasem zastanawiam
się, czy ona naprawdę
istnieje,czy nic nie pokręciłem
w tej swojej chorej głowie.

Ale ona odwraca się ku mnie,
otwiera te swoje brązowe
oczy i mówi mi dzień dobry.

Ona daje mi nadzieje,
na to, że moje życie ma sens.
Słodka wariatka.

wtorek, 10 czerwca 2014

Raz po raz.


'Rozebrałem ją, co nie było zbyt czasochłonne, gdyż pod szlafrokiem nie miała na sobie niczego. Położyłem się obok niej podpierając głowę lewą ręką, prawą natomiast począłem gładzić jej skórę. Urzekła mnie aksamitna delikatność. Była niczym dzieło sztuki. Jej ciało posiadało wszelkie proporcje uniwersalnego piękna. Z każdą chwilą dłoń moja nabierała śmiałości. Pieszczoty, którymi ją obdarzałem, stawały się intensywniejsze, a ekspresja jej twarzy była dla mnie drogowskazem. Wolno, bez pośpiechu, poznawałem kolejne terytoria jej królestwa. A kiedy ukradkiem, raz po raz muskałem najwrażliwsze jego zakątki, w palącej rozkoszy przygryzała dolną wargę i wyginała pokryte gęsią skórką ciało.'

piątek, 6 czerwca 2014

Wschod slonca.

Otulona cienkim prześcieradłem,
siedziała na balkonie, dopijając
wczorajsze wino.
Lekki powiew wiatru rozwiewał
jej kasztanowe włosy, a ciepło
unoszące się w powietrzu
koiło jej skórę.
Czekając na wschód słońca,
myślami błądziła do drugiego pokoju.
Leżał tam, na brzuchu, do połowy
przykryty pościelą.
On.
Uśmiechnęła się.
Doskonale pamiętała kształt jego ramion,
ust, rąk..
Był wszędzie, wypełniał ją od środka
jak gorąca herbata pita porankiem.

Nie słyszała jak podszedł, odgarnął jej
włosy do tyłu i złożył pocałunek na karku.
Dreszcze przeszły jej ciało mimo duchoty,
przytulił ją, i wyszeptał słodkie
powitanie wprost do jej ucha.

Wschód słońca.