niedziela, 28 września 2014

Fix.

Czy mógłbyś mnie
naprawić?
Czy patrząc w moje
oczy mógłbyś nadać
im tego blasku?
Czy mógłbyś wytrzeć
i wygładzić pooraną
łzami buzię?
Czy mógłbyś wyleczyć
zranioną duszę?
Mógłbyś...?
Napraw mnie..
Błagam...
Niech mnie ktoś naprawi..

sobota, 27 września 2014

Bajka.

- Opowiedz mi bajkę,
taką przy której wszystkie
moje marzenia się spełnią.

Kiedyś, bardzo dawno temu,
wiesz od tego trzeba zacząć,
istniała przepiękna kraina
snów.
Wszyscy ludzie byli tam
naprawdę szczęśliwi,
bo spełniały się ich wszystkie
wyśnione fantazje.
Dzieci miały wymarzone rowery
i słodycze, dorośli samochody
najlepszej jakości, domy
z basenami i ogrodami,
ubrania najlepszych marek
i biżuterie za tysiące.
Można, by rzec idealny świat,
choć w sumie to nie był taki?
Mieszkała tam pewna dziewczyna,
która za każdym razem przekazywała
swoje wyobrażenia innej osobie.
Dawała, nigdy nie biorąc.
Pewnego dnia przysiadł się
do niej chłopak i zapytał,
dlaczego nigdy nic dla siebie
nie wzięła, dlaczego nie spełniła
swoich marzeń.
Dziewczyna spojrzała głęboko
w jego oczy i powiedziała :
- Siedzisz ze mną, rozmawiasz
ze mną, moje marzenie właśnie
się spełniło, chciałam, by to stało
się samo, bez mojego nacisku.
Uśmiechnęła się niewinnie,
a chłopak zakochał się w niej
bez pamięci.
Od tamtej pory oboje
przekazują swoje myśli
innym, wiedząc, że znaleźli
to co najważniejsze :
miłość.

piątek, 26 września 2014

Odrodzona.

Zranione spojrzenie.
Cierpienie, które
mieni się w kolorycie
źrenic.
Uboga dusza, wydrapana
przez ból i nienawiść.
Strzępy godności wiszące
na szkielecie samotności.
Odarta z dobroci, rzucona
w ocean ludzkiej znieczulicy.

Podnosi się z kolan,
ociera krwawiącą ranę,
odradza się -
feniks z popiołów.

czwartek, 25 września 2014

środa, 24 września 2014

Rzez.

Odpaliłem papierosa,
syk zapalniczki,
chmura uniosła się ku
górze, dym nikotynowy
zawładnął moimi płucami.

Wszystko w oddali
skąpane było w ciemnościach,
ja sam oświetlony
przez samotną latarnie
zatracałem się w nałogu.

Stukot obcasów wyrwał
mnie z marazmu,
szelest wokół kostek,
odwróciłem głowę -
nic.
Oparłem plecy i nasłuchiwałem,
znowu stukot, tym razem troszkę
głośniejszy, szybszy.
I ten szelest.

Wyczekiwałem, aż ta dama
przejdzie obok mnie,
aż jej materiał muśnie i mnie.

Cisza.

Nikogo nie było,
nikt nie szedł w moją
stronę, byłem sam,
otulony zapachem zapomnianych
już perfum.

Pamięć - największa rzeź.

poniedziałek, 22 września 2014

Raz na zawsze.

Stałem na przeciwko
niej i podziwiałem.
Dzieliło nas może
kilka centymetrów,
ale w nozdrzach już
czułem jej zapach.
Delikatny zapach
kwiatów.
Stała taka niewinna,
przegryzając dolną wargę
i wpatrując się we mnie
tymi dużymi, brązowymi oczami.
Chociaż w tych ciemnościach
były wręcz czarne.
Dopiero, gdy zrobiła ten
jeden krok w moją stronę,
wpadając w smugę światła,
zaczęły błyszczeć się lekkim
złotem.
Była na wyciągnięcie ręki,
to już nie były centymetry,
to była chwila.
Gdybym tylko się odważył
byłaby moja.
Ale nie mogłem przekroczyć
tej granicy.
Ona musiała to zrobić.
Wszystkie mięśnie napięły
mi się, gdy zrzuciła z siebie
czarną, opinającą ją sukienkę,
która obecnie leżała u jej
małych stóp.
Jej smukła sylwetka,
wyprostowane plecy,
była dumna z tego, że
stoi właśnie przede mną
i odkrywa tajniki swojego
ciała.
A ja mogłem tylko sycić
wzrok.
Rozpuściła swoje kasztanowe
włosy, które z czułością okalały
jej twarzyczkę.
Słyszałem bicie swojego
serca i huczącą krew, która
obijała się o wszystkie tętnice.
Wrzałem, podpaliła mnie,
a ja płonąłem.
Przysunęła się bliżej,
z ręką w górze, znakiem
bym jej nie dotykał.
Myślałem, że oszaleje, gdy
jej palce rozpinały mi koszulę
i muskały moje mięśnie.
Intensywność jej odczuwania
wykraczała poza skalę.
Lecz, gdy zjechała z czystą
premedytacją do zapięcia moich
spodni nie wytrzymałem.
Przyciągnąłem ją do siebie,
bym mógł wreszcie całym
ciałem ja poczuć i wpiłem się
w jej usta, teraz ja przegryzłem
jej wargę, ja spijałem ten
słodki smak.
Brakowało mi powietrza,
a ona spoglądała na mnie
jakby nie zdawała sobie sprawy
z tego jak na mnie działa.
Pozbyłem się ostatniej części
garderoby i ułożyłem ją na podłodze,
by zaraz okryć ją swoim ciepłem.
Biło od niej gorąco, a może to ode mnie?
Niczego nie byłem pewien, oprócz
tego, że muszę ją mieć.
Leciutko rozchyliłem jej uda,
jej cichutki jęk sprawił, że wybuchnąłem,
wbiłem się w nią cały i krzyknąłem.
Znaleźliśmy wspólny rytm, podłoga
upajała się naszym potem, a my tańczyliśmy
na strunach wielkiej miłości.
Szczyt przyszedł nagle, wstrząsając
naszymi ciałami, a upiory
mojej samotności opuszczały
mnie raz na zawsze.

niedziela, 21 września 2014

Dom tesknot.

"Dawno, dawno temu, całe piętro zajmował niemiecki właściciel, potomek słynnego pisarza. Potem przyszli nowi lokatorzy, którzy podzielili jego mieszkanie na dwa, stawiając w poprzek ścianę. Po jej jednej stronie, miał swoje łóżko chłopczyk, po drugiej dziewczynka. Dzieliło ich wszystko – nienawiść rodziców, historia, pochodzenie. Ściana dzieliła najmniej.
Chłopczyk przykładał ucho i wsłuchiwał się w opowiadane po tamtej stronie bajki. Zasypiał, a wraz z nim zasypiała za ścianą dziewczynka. Dzieliło ich tylko sześć centymetrów postawionej na sztorc cegły. Z czasem nauczyli się przez ścianę widzieć, czuć, wsłuchiwać w swoje oddechy.
Chłopczyk wyrósł na mężczyznę, a dziewczynka na piękną kobietę. Patrzył, jak szykuje się do snu, stojąc do niego przodem, zrzuca ubranie, potem naga rozczesuje włosy i odwraca się tyłem, żeby mógł zobaczyć, jak ich falujące końcówki dotykają bioder. Nocami dotykali dłońmi ściany i wówczas wydawało im się, że między nimi jej nie ma. Łóżka przylegały do siebie, a wraz z nimi zaczęły przylegać ciała. Mur znikał i nie było go aż do świtu, gdy przed nimi obudzony stawiał porozrzucane na podłodze cegły.
Czasami przychodziła zazdrość. Mężczyzna podsłuchiwał ciszę i ona go uspokajała, cisza była przyjazna i świadczyła o tym, że oprócz kobiety nikogo za ścianą niema. Czasami jednak zdarzało się milczenie. Cisza to milczenie między przedmiotami. Milczenie to cisza między ludźmi. Kiedy za ścianą słyszał milczenie, to wiedział, że kobieta nie jest sama i zdarzyć się mogą rzeczy najgorsze. Brał wtedy nożyczki i wbijał je w ścianę. Kawałek tynku odpadał i odsłaniał cegłę czerwoną jak rana. Potem przykładał ostrze do swojego ciała. Gdy piekła go skóra, nie czuł, że ma zranione serce. (...)"
Piotr Adamczyk.

piątek, 19 września 2014

Odejscie.

Otulona ciepłym,
wełnianym kocem,
popijała świeżo zaparzoną
kawę.
Lekko odkryte ramiona
smagał delikatny wiatr
wpadający przez niedomknięte
okiennice.
Z czułością muskał jej
skórę, przypominając
o dotyku jego dłoni.
Pamiętne, letnie, gorące
noce.
Ona i On.
Splątani w jedno,
ukrwione i unerwione
ciało.
Oblizując czule wargi,
w wyobraźni spijała
smak jego nabrzmiałych
ust.
Żar bijący z kubka,
okalał jej smukłą
twarz jak jego oddech,
gdy wypowiadał magiczne
słowa.
Szary poranek,samotność
bijąca z białych ścian.
Wspomnienie jego
odejścia.

czwartek, 18 września 2014

Dwuznacznosc.

Jego ręka otulała
jej talię, badając delikatność
jej skóry.
Temperatura jej ciała
rozgrzewała jego palce,
to przyjemne ciepło
było ukojeniem
dla jego spracowanych
dłoni.
Było ukojeniem dla
jego zlodowaciałej
duszy.
Jedno, małe wcięcie
dawało mu tyle
rozkoszy.
Czuł, że tym gestem
przekracza granicę
jej bliskości.
Granicę dwuznaczności.

środa, 17 września 2014

Rysuje.

Rysuje palcem na
zżółkniętej kartce zarys
kobiecej twarzy.
W pamięci przelatuje
mi kolor włosów
i oczu.
Delikatne kształt ust,
długi,słodko zaokrąglony
nos.
Cieniuje wszystko starym
węglem.
Poprawiam, tworze
ideał, który się uśmiecha.
Gdybym miał kolory,
ożywiłbym obraz tej
dziewczyny.
Bo właśnie taka powinna
być, tak podpowiada mi
podświadomość.
Powinna być szczęśliwa.

wtorek, 16 września 2014

Na zawsze.

Listów twoich tona
leży w zapomnianej
szafie.
Udręczoną twarz przecieram
skostniałą dłonią,
oczy zamknięte, obolałe
od wspomnień.
Na źrenicach wykute twoje
koślawe pismo.
Na pamięć znam ostatni wers,
wyryty w zgorzkniałym,
zlodowaciałym sercu.
Powtarzam go sobie mimowolnie,
gdy widzę te wszystkie zakochane
pary przez szybę zardzewiałego
już okna.
Zastanawiam się wtedy, czy ona
jemu w zaciszu czterech ścian
powtarza to co ty mi jedna, jedyna
powtarzałaś.

Pamiętasz?
' Na zawsze twoja '.

poniedziałek, 15 września 2014

sobota, 13 września 2014

Duch.

Ocierając się o krawędzie
zagłady,
przenikała ściany
samotności.

W obrębie płuc
nikotynowy ból.
Wdech, wydech.
Walka o przetrwanie.
Zatacza koło,
słyszy gdzieś w oddali
dźwięki wybijane
przez fortepian.
Biegnie w ich stronę,
nasłuchuje zdyszana, gdy nagle
znikają..
Otumaniona stoi,
chwyta zalążki nadziei
w swe drobne dłonie,
okaleczona i wyzuta z
wszelkich emocji.

Ociera się o krawędzie
zagłady, przechodząc
przez ściany samotności-
duch.

czwartek, 11 września 2014

Zrob cos.

Zrób coś.
Zrób coś,bym mogła się
rozebrać.
Bym mogła poczuć smak
Twojej skóry.
Byś mógł wniknąć we mnie.
W każdy por mojej skóry.
Zrób coś.
Otwórz umysł.
Otwórz oczy.
Bym mogła chłonąć
każdym zmysłem,
każdym nerwem.
Bym mogła czuć.
Zrób coś..

piątek, 5 września 2014

Exit.

Za każdym razem, gdy
o nim myślała czuła,
że płonie.
Wewnętrzny ogień penetrował
jej kruche ciało
i rozpalał z minuty na minutę.
Iskry przechodziły z jednego
nerwu do drugiego,
roztapiając lód, który
osiadł na jej organach.
Krew wrzała pod wpływem
rosnącej temperatury,
a ona gorączkowo szukała
wyjścia ewakuacyjnego.
Jedno muśniecie dłoni,
przelotny dotyk,
ogień trysnął obejmując
każdą, nawet najmniejszą
cząstkę jej wiotkiego
organizmu.

Jego usta -
wyjście ewakuacyjne.

środa, 3 września 2014

Dzis.

'Dziś doznałem szczytu tęsknoty, zaparzyłem dwie herbaty gdy bylem rano sam w pustym mieszkaniu, czekałem aż zdarzy się cud, herbata wystygła, a ja nadal wbijałem w nią pełen tęsknoty wzrok.'