wtorek, 29 kwietnia 2014

Ofiara.

- Kiedy uderzył Cię, po raz pierwszy?

Sięgnęła pamięcią w otchłań swego umysłu,
szukając tej pierwszej przyczyny, tej jakby najważniejszej,
bo przecież to od niej się zaczęło.

-To było zaraz po ślubie, niby nic wielkiego,
uderzył mnie otwartą ręką w policzek,
zatoczyłam się do tyłu i spojrzałam na niego,
jego oczy płonęły, to już nie był ten sam
mężczyzna, który obiecywał mi miłość.

Czy fakt, że pamiętała każde uderzenie, każdy
cios, mógł wydać się dziwny?
Czy może powinna widzieć wszystko
jak przez mgłę, jakby to był jeden
z tych koszmarów, które śnią
się po obejrzeniu horroru.

-Myślisz, że nim też to wstrząsnęło?

-Na początku tak myślałam, bo przecież
tak bardzo przepraszał, kupił mi kwiaty,
wcześniej przygotował kolację, przez długi
okres czasu nie tknął mnie.
Ale tak naprawdę jemu się to podobało,
podobało mu się od początku do końca
to jak z każdym kolejnym mantem odbierał
mi godność i poczucie bezpieczeństwa.

-Próbowałaś ucieczki?

Czy próbowałam? Głupie pytanie,
każda z nas próbowała...

-Nie raz, zawsze kończyło się na tym samym,
katował mnie praktycznie do nieprzytomności,
a z czasem nawet już nie przepraszał,
na początku wierzyłam, że to moja wina,
że to ja rzeczywiście robię ciągle coś źle.
Dopiero, gdy okazało się, że jestem w ciąży
i poroniłam zrozumiałam, że to on.
To on jest chory i to on ma problem.

-Wreszcie udało Ci się jednak uciec, prawda?
W końcu siedzisz tu na przeciwko mnie
i rozmawiasz pełna swobody.

Swobody, tyle razy oglądałam się za siebie,
tyle razy budziłam się słysząc jego kroki.
To zawsze we mnie zostanie.

-Tak, zabiłam go. Obrona własna, ale
jakże satysfakcjonująca.

To on był wtedy ofiarą, nie ja.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Nie ma Cie.

Nie ma Cię.

To już któraś z kolei noc bez Ciebie.
Budzę się zlana potem,
gdy koszmary mącą moje sny.

Nie ma Cię.

Choć tak bardzo pragnę byś był.
Serce nie bije już równomiernie,
drżę na całym ciele, pustym wzrokiem
lustruje ściany.
Echem odbija się niema prośba o Twą
tęsknotę.

Nie ma Cię...

sobota, 26 kwietnia 2014

Nie istniejesz.

To nie jest zwykły ból.
On penetruje wnętrze, przebija
jeden czujący organ i zginasz się
w pół, dławisz się.
Skręcasz się na podłodze, próbujesz
złapać oddech - nie możesz.
Zaciska swe palce na tym bezradnym
mięśniu, a Ty tylko leżysz i otwierasz
oczy - ze zdziwienia?
Ze strachu.
Wszystkie ukryte emocje wydostają
się z Ciebie, pulsują wokół,
szukają ścieżki powrotu -
ale powrotu nie ma.

Bezwładny, okaleczony ze wszelkich
uczuć wyższych, leżysz nieruchomo -
nie istniejesz.

piątek, 25 kwietnia 2014

Do Ciebie.

'Chcę do Ciebie. Chcę Cię objąć, wtulić twarz w Twoje włosy. Chcę szeptać Ci do ucha rzeczy, których nikt oprócz Ciebie nigdy nie usłyszy. Chcę czuć Twój zapach, spychający moje myśli za zamknięte drzwi. Chcę opuszkami palców gładzić Twoją skórę, łaskotać Cię delikatnie po plecach i karku. Chcę poznawać ciągle na nowo smak Twoich warg. Chcę przez całą noc leżeć obok Ciebie, spoglądać na to, jak zasypiasz, wtulona we mnie. Chcę przez cały dzień patrzeć się w Twoje oczy. Chcę być przez nie hipnotyzowany, chcę by zawładnęły mną całkowicie, bym po prostu nie mógł się opierać. Chcę być zawsze tylko Twój i tylko dla Ciebie. Chcę mieć Cię blisko, na wyciągnięcie ręki.
Chcę do Ciebie. Tak bardzo, że to niemal mnie boli. Tak bardzo, że nie jestem w stanie trzeźwo myśleć.
Chcę do Ciebie. Teraz. Już. Natychmiast.'

czwartek, 24 kwietnia 2014

Zasob czekania.

'To był mój zasób czekania, podzielony na kawałki minut, posegregowany według natężenia rozpaczy i bezsensu. Nie wiedziałam, co się stanie potem, kiedy to się wyczerpie. Co dzieje się z ludźmi, którym wyczerpie się zdolność czekania?

Może automatycznie przestają istnieć, wcale nie muszą łykać tego, co mają w pawlaczu schowane na czarną godzinę. Redukują się samoczynnie, niczego nie łykają.'

środa, 23 kwietnia 2014

Mozesz...

'- Nie wykazała zainteresowania..
-A Ty?
Myślisz, że będzie biegała dookoła ze znakiem na szyi?
Kobiety kochają bycie pożądanymi.
Przygwóźdź ją o ścianę i zacznij całować.
Są szanse, że odwzajemni pocałunek.
A jeśli nie, to przynajmniej próbowałeś.
Musisz coś zrobić bo możesz ją stracić..'

wtorek, 22 kwietnia 2014

Mikrouszkodzenia.

Pytasz co u mnie?

Mikrouszkodzenia w strukturze mięśnia sercowego,
a neony bardziej, niż zwykle oślepiają unerwione źrenice...

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Dotyk.

I dotyka mnie,
czuje go na swojej skórze,
pod skórą, jak przechodzi
przez naskórek, tkankę,
naczynie, narządy.
Jak krąży mi w żyłach,
jak pulsuje w tętnicach.
Penetruje mnie od wewnątrz,
zdradziecko kołysze,szumi,
płynie razem z krwią.
Jak jest mi tlenem dla płuc.
Ten dotyk jego -
szorstki i delikatny zarazem.

Na zewnątrz i w środku -
lekiem na całe zło.

niedziela, 20 kwietnia 2014

Bar.

Siedziałem w barze i sączyłem, któreś
z kolei piwo, moja podświadomość
jeszcze była w miarę trzeźwa i wiedziałam,
że to nie będzie moim ostatnim.
Opierając się o blat obserwowałem
te tłumy bawiące się w oddali -
mężczyzn nie doceniających swoich kobiet,
lejących w siebie hektolitry alkoholu,
łapczywie pożerających płeć przeciwną -
kobiety, które szukają pocieszenia w ramionach
według nich silnych, dających poczucie bezpieczeństwa
facetów.
Błędne koło.
Zastanawiałem się ilu z nich ma w domu
piękne żony, wierne i czekające z kolacją.
Ile z nich ma przystojnych, dobrze zarabiających
mężów, starających się je zadowolić.
Stawiałem, że sporo.
W końcu byłem jednym z nich.
Miałem cudowną, kochającą żonę,
nie pragnęła pieniędzy, wielkiego domu,
trzech samochodów i wakacji każdego roku.
Zawsze mówiła, że mając mnie ma wszystko.
Byłem głupcem, dostałem świetną pracę, rozumiecie
myślałem, że ona mówi to specjalnie, więc dałem
jej dom, samochody, drogą biżuterię, markowe ciuchy.
A ona mimo to powtarzała mi, że tego nie potrzebuje,
że kocha mnie i pragnie bym znowu spędzał z nią
dnie, byśmy okładali się tanim jedzeniem,
oglądali seriale na laptopie, bym nazywał ją głuptasem,
gdy popełni jakąś gafę i żebym znów brał z nią kąpiele.
Codziennie obiecywałem, że wrócę na kolację -
nie wracałem, tłumaczyłem, że musiałem zostać po pracy,
że szef ode mnie tego wymagał, kiwała głową, że rozumie.
Każdego dnia była smutniejsza, ale czy zwracałem na to uwagę?
Przychodziłem do baru, zdejmowałem obrączkę, flirtowałem,
obłapiałem inną, gdy 'moja' cudowna kobieta czekała na mnie
w domu z tą cholerną kolacją..
Pewnego dnia, gdy wróciłem jej już nie było.
I wtedy to do mnie dotarło, to było jak cios.
Myślicie, że mnie zostawiła, że spakowała walizkę i odeszła.
Otóż nie, była w drodze do tego cholernego baru, gdy zza zakrętu
wyjechał jej pijany koleś w tirze.. Zmarła na miejscu.
W każdą rocznicę jej śmierci przyjeżdżam do tego baru,
upijam się i wracam w nadziei, że zabiję w końcu moje chore
z bólu i nienawiści do siebie ciało,
ponieważ moja dusza umarła wraz z nią.
Kochałem ją całym sercem.

.https://www.youtube.com/watch?v=XlLKOeHwK7s

sobota, 19 kwietnia 2014

czwartek, 17 kwietnia 2014

Sniadanie.

Przeciągnęła się leniwie
po białej pościeli,
naga i wypoczęta.
Przez uchylone drzwi balkonowe
wpadały ciepłe promienie
słońca.
Uśmiechnęła się do siebie -
idealnie pomyślała.
W powietrzu unosił się
aromat świeżo zaparzonej kawy,
oraz pieczywa.
Powoli docierały do niej
wspomnienia zeszłej nocy,
gdy w drzwiach stanął jej
ukochany.
Seksownie potargany z gołym
torsem i lekko spuszczonymi spodniami.
W jednej dłoni trzymał kubek, w drugiej
zaś talerz pieczonych bułeczek.
Uśmiechnął się do niej, a ona poczuła
ucisk w dolnej partii brzucha.
W jednej chwili znalazł się na łóżku
obok niej i pocałował czule w usta
mówiąc dzień dobry.
Jego oczy błyszczały
dziecięcym, figlarnym blaskiem,
gdy skubnął kawałek jej śniadania.
Patrząc na niego zdała sobie sprawę
z tego jak bardzo go kocha i upewniła
się, że chce spędzić z nim resztę swojego życia.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Tak juz zostanie.


'-Miałem rację, że nie mogę ponownie się w tobie zakochać. Bo nigdy się nie odkochałem.
-Co ?
-To prawda - potwierdza radośnie. Raz wystarczył, żeby mnie zainfekować. Od tamtej pory tkwiłaś we mnie jak uśpiony wirus. Albo przewlekła choroba, która od czasu do czasu daje znać o sobie kolejnym atakiem.
To żałosne, ale wiedziałem to od chwili, gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy. To niezupełnie była miłość od pierwszego wejrzenia, tylko pewność. Cześć, to ty. I tak już zostanie.'

niedziela, 13 kwietnia 2014

Moj swiat.

Siedziała po turecku,
na moim łóżku i delikatnie odgarniała
niesforny kosmyk ze swojej
małej, owalnej twarzyczki.
Skupiona na czytaniu, przy
lekkiej poświacie lampki
wydała mi się jeszcze piękniejsza,
niż za dnia.
Nieumalowana z artystycznym nieładem
na głowie, w mojej pogniecionej
za dużej koszulce nie zdawała sobie
sprawy jak bardzo ją kocham.
Może nie zawsze jej to okazuje,
ale patrząc na nią wiem, że
jest tą jedyną.
Wiem, że moje życie bez niej
nie byłoby takie barwne.
Właśnie na mnie spojrzała,
tymi bursztynowymi oczami
i uśmiechnęła się tak jak tylko
ona potrafi.
Podeszła do mnie i zagnieździła się
na moich kolanach niczym mała,
słodka koala, a ja trzymałem
w swoich ramionach cały
mój świat.

piątek, 11 kwietnia 2014

Sukienka.

Ta czarna sukienka opinała jej
ponętne ciało, jakby była
uszyta specjalnie dla niej,
a ja jedynie myślałem
o tym jak ją z niej zdejmę.
Jak wyląduje gdzieś
na ziemi w hotelowym pokoju,
gdy ja będę dotykał jej
jedwabistej skóry.
Gdy będę każdym możliwym
zmysłem chłonął, zaciągał się,
wręcz narkotyzował jej zapachem,
widokiem i smakiem.
Była idealna, a ja w swojej
prostocie nie byłem w stanie pojąć
jej perfekcji.
Rozumiecie w głowie miałem
tylko tę sukienkę i to jak
nagle jej nie ma i jest tylko
jej nagie, pulsujące rozkoszą
i lubieżnością ciało.
Nasze oddechy zlane w jedno,
jej karminowe, zmysłowe usta
zostawiające czerwone ślady od
szminki na moim torsie.
Te małe,zgrabne palce kreślące
zarys pieszczoty na mojej pooranej
zmarszczkami twarzy.

Ona..

Przeszła obok mnie wyginając
zmysłowo biodra,
a w głowie mi tylko
ta sukienka...

czwartek, 10 kwietnia 2014

ON.

Otarła dłonią zmęczoną twarz, jak to było?
Nie do końca pamiętała ubiegłą noc.

Jego ciało, przelotny, czuły dotyk.
Powoli kusił i nęcił szorstkością swoich rąk.
Badał jej ciało, zwiedzał jak przewodnik nieznany,
dziki teren.
Mętlik w jej głowie ucichł, była tylko jednym,
miękkim podmuchem piórek.
Pamiętała ciepło jego warg na swoim płaskim
brzuchu, mrowienie w dolnej części,
krzyk duszy o więcej.
Zarumienienie na swojej twarzy, wstyd ukryty
gdzieś na dnie, rozkosz w oczach - jego oczach.

Rzeczywistość, deszcz za oknem tak bardzo
przypominający jej o nim.
Bo on był jak ten wiosenny deszcz, który zmywa
wszelkie troski z obolałego, zmęczonego ciała.
Sięga najgłębiej, w każdą szparę, zakątek.
Oczyszcza.
On był jej katharsis.

Ubiegła noc, czułość, namiętność,
rozszerzone źrenice.
Dryfowanie w przestworzach,
spacer po obłokach..

Wzięła głęboki oddech,
by odzyskać straconą kontrolę.

ON- jej zagłada i zbawienie.