sobota, 28 lutego 2015

List milosny.

Drogi Noah.

To Ty byłeś zawsze tym oczytanym, tym który pisał mi poematy i cytował Withmana.
To Ty byłeś tym, który zapełniał moją lukę w sercu.
Dzięki Tobie byłam wstanie robić wszystko co chciałam.
Dawałeś mi wiarę, nadzieję na lepsze jutro.
Ty wyrwałeś mnie z marazmu, pokazałeś inny świat.
Spędziliśmy ze sobą tylko dwa miesiące, a ja
czułam jakbyśmy znali się od zawsze.
Nie powinniśmy się rozstawać,
to nie powinno się tak zakończyć.
Będąc z Tobą wiem, że nie ma takiej
przeszkody, której byśmy nie pokonali.
Wiedz, że wciąż budzę się w nocy
wspominając Twój czuły dotyk
na mojej jedwabistej skórze.
Wciąż mam w pamięci te nieśpieszne
pocałunki i wciąż słyszę jak szepczesz
mi do ucha, że jestem tą jedyną.
Czekam na Ciebie najdroższy,
Nasza miłość była prawdziwa
i wiem, że choć nie ma Cię teraz
przy mnie to pewnego dnia
obudzę się w Twoich ramionach
i będę najszczęśliwszą kobietą
na świecie.
Wiem też, że gdziekolwiek teraz
jesteś myślisz o mnie, o moich
oczach wpatrzonych w Twoje,
o moim śmiechu i burzy rudych włosów.
Kocham Cię..
Nasza miłość jest w stanie czynić cuda..
Wróć..

Twoja na zawsze A.

P.S Jesteś okropnym piosenkarzem, ale uwielbiam tę piosenkę...

czwartek, 26 lutego 2015

Ludzie.

“Ludzie zazwyczaj dostają mniej dobrego,
niż na to zasługują, i więcej złego,
niż potrafią znieść.”

wtorek, 24 lutego 2015

Nie mialam.

“Nie miałam planów na przyszłość.
To tak, jakbym wierzyła, że moje życie się ułoży.
Wydaje mi się, że jeśli człowiek się pakuje i odchodzi
– mimo że to jest nierozsądne, bo traci mieszkanie –
to zyskuje jednak swobodę,
wolność i prawo decydowania o sobie.
Jak się wierzy w siebie, to z reguły jakoś się wszystko układa.
Wiele razy po to, by być sobie wierną,
zaufałam swojej intuicji, choć wydawało się to nierozsądne.
Nigdy się niczego nie bałam, szłam va banque.
Można mi wszystko zabrać, a ja mogę jutro zacząć życie od nowa. ”

Beata Tyszkiewicz.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Kawa.

Patrzyłem jak wspina się
na palce w moim podkoszulku
i próbuje sięgnąć kawę.
Wspomnienia nocy
powróciły i zalały moje
myśli.
Jej długie nogi oplatające
moje biodra.
Jej jędrne pośladki,
dłonie, które delikatnie wodziły
po moim torsie.
Włosy rozpuszczone,
w nieładzie plączące się
w moich palcach.
Idealna figura, która
doprowadzała mnie
do obłędu.
Odwróciła się
pytając czy będę tak stał
i się gapił, czy pomogę
jej ściągnąć to cholerne
pudełko z kawą.
Jej oczy, iskrzące, pełne
obietnic.
Oczywiście, że nie będę
stał, gdy ona rozkosznie
przegryza wargę.
Muszę ją ponownie mieć,
potem kawa nie będzie
miała znaczenia.

niedziela, 22 lutego 2015

Dzieci.

Zawsze, gdy była smutna
rozśmieszał ją robiąc
głupie miny.
Jadał z nią drugie śniadanie
i trzymał za rękę nawet,
gdy sama jej nie wyciągała.
Nosił jej książki
i opowiadał o swoich
przeżyciach.
Dbał, by nigdy nie było
jej zimno i za każdym
razem zapinał jej kurtkę,
gdy ona śpieszyła się
na autobus.

Teraz patrzy na niego
jak przemierza ulice dumny
i pewny siebie.
Obojętny na jej proszący wzrok.

Wszystko było łatwiejsze,
gdy byli jeszcze dziećmi.

sobota, 21 lutego 2015

Ciagle.

'Ciągle mi brak
nocy nieprzespanych
drżących palców
rozczesujących skórę
ciągle mi brak
obnażonych kolan
obejmujących zapach ciała

zatrzymaj się nade mną
jak nad rozkwitłym kwiatem
policz płatki
i nasyć się jego wonią
chcę wykraść
choć skrawek
błękitu twoich oczu
i nie wstydzić się
swoich pragnień
chcę...'

piątek, 20 lutego 2015

Pokochac.

Pewnego dnia
będę wystarczająca
silna, by napisać
list.
By wziąć kartkę papieru,
kolorową kopertę i długopis.
Kiedyś będę wystarczająco
silna, by napisać
komuś dwa słowa dziewięć
liter.
I może to nie będzie jutro,
ani pojutrze, ale nadejdzie
dzień, w którym obudzę
się na tyle silna, by znów
kogoś pokochać.

wtorek, 17 lutego 2015

Zapach.

Zabrakło mi tchu,
gdy znów poczułam
ten zapach.
Zaczęłam się rozglądać,
wiedziałam, że On gdzieś
jest.
To były jego perfumy.
Moje serce biło coraz szybciej,
czułam jak krew tętni w
moim krwiobiegu.
Myśli kołatały mi się
w głowie, ciągle czułam
w nozdrzach jego zapach -
intensywny jakby stał obok.
Tyle, że jego nie było..
Okazuje się, że nigdy
go nie było...

niedziela, 15 lutego 2015

Schody.

Śmiała się beztrosko
na całe gardło.
Otulona zapachem gorącej
czekolady z roziskrzonymi
od radości oczyma.
Nie sądziła, że jeszcze nastąpi
kiedyś taki dzień.
Dzień,w którym szczerze
uśmiechać będzie się
do kogoś.
Kogoś, kto będzie dla
niej najważniejszy.
Stłumiła kolejny głośny
chichot.
Uwielbiała z nim żartować.
Siedzieć swobodnie
na schodach przed drzwiami
sypialni i zapominać
o świecie.
Uwielbiała jego oczy
i dołeczki w policzkach.
Gdy opowiadał o wszystkim
i o niczym widząc tylko
ją.

czwartek, 12 lutego 2015

Ta.

Nigdy nie sądziłem, że
Ona okażę się tą jedyną.
Byłem młody, głupi.
Kochałem ją całym sercem,
ale zawsze było coś ważniejszego -
imprezy, alkohol..
Ona zawsze czekała, wiesz?
Była zawsze, akceptowała
mnie z całym moim popieprzeniem..
Raniłem ją tyle razy, a Ona
uparcie przy mnie trwała.
Sądziłem, że tak będzie zawsze.
Pewnego dnia jej już nie było.
Czy się tym przejąłem?
Może, zepchnąłem to
w najdalszy kąt i żyłem
chwilą.

Nie raz budziłem się
nietrzeźwy obok przychodnej
panny.
Nie raz zastanawiałem się
jak ma na imię.
Aż nadszedł dzień,
kiedy obudziłem się
trzeźwy i obok mnie
nie było nikogo -
dotarło do mnie, że
nie było Jej.
Ona wypełniała moją
samotność, akceptowała
wszystkie moje wady
Ona była idealna..

środa, 11 lutego 2015

Po Tobie.

Czasem wydaje mi się, że
już zapomniałam,
że wcale nie pamiętam,
iż ktoś taki jak Ty istniał.
Łapę się na tym - to takie dziwne,
nierealnie piękne.
I właśnie wtedy okazuje
się, że wystarczy znajomy
gest, zapach, słowo.
Wszystko wraca ze zdwojoną
siłą.

Czasem chyba lepiej
jednak pamiętać, niż
raz po raz przyjmować
ciosy, które gotują
mi wspomnienia po
Tobie.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Czy...?

Mówiła prawdę,
gdy opowiadała, że
będzie najpiękniejszą
panną młodą, jaką widział
świat.
Mówiła prawdę snując
marzenia o wyśnionej
sukience, o każdym
detalu, który
się będzie na niej znajdował.
Mówiła prawdę o tym
jak upnie swoje kasztanowe
włosy i o tym jakie założy
buty.
Wszystko co mówiła do
mnie zawsze było prawdą.
Tyle, że ja nigdy jej nie wierzyłem.
Byłem pewien, że żyję
w idylli, w bańce która
zostanie pochłonięta
przez okrucieństwo i realizm.
Trwałem z nią w niej bo
kolorowała moją szarą
i pustą rzeczywistość.


Patrzę teraz na nią,
jak stoi z innym mężczyzną
na ślubnym kobiercu -
jest motylem.
A ja zastanawiam się
czy pochwycić go znów
w swoje dłonie
i ponownie pokolorować
swój świat....?