Zdjęła okulary i przetarła zmęczoną twarz. Od kilkudziesięciu godzin
siedziała nad aktami. Zebrała swój tyłek z krzesła i usłyszała jak jej
kości wydają nieartykułowane dźwięki. Brawo Ive, masz dopiero
trzydziestkę na karku, a już czujesz się jak staruszka. Porozciągała się
trochę i udała po... Który to już kubek kawy? Sama nie wiedziała, gdy
wstawiała wodę cały czas przed oczami miała miejsce zbrodni. Dębowe
biurko oblane krwią, siwe włosy posklejane czerwonym płynem, tępy,
pozbawiony blasku wzrok. Podłączyła gaz, oparła się o blat, znowu wizja.
Brak śladów włamania, ofiara nie broniła się, sejf otwarty na oścież.
Gwizd przywrócił ją do rzeczywistości, zalała wrzący napar i ponownie
udała się do biurka. Zanurzyła swoje karminowe usta w kubku i czuła jak
gorąca fala kofeiny przelewa się przez jej przełyk. Rozpostarła nogi pod
biurkiem, zamknęła oczy i przeniosła się ponownie na miejsce zbrodni.
Widziała ekipę techników oznaczających teren, siebie przesłuchującą
pokojówkę - czyste marnotrawstwo, nic nie widziała, nic nie słyszała.
Ofiara musiała znać napastnika, zapewne również sama otworzyła sejf, co
skłoniło tego kogoś do morderstwa? I w jakim celu? Pieniądze? Biżuteria?
Dzieło sztuki? Te i inne pytania kołatały się w głowie Ive, gdy
rozdzwonił się telefon. Otworzyła oczy, złapała za słuchawkę i
wypowiedziała jednym tchem:
- Sierżant Ive Trevorski, słucham?
- Już wiesz co zginęło z sejfu?
- Kto mówi?
- Podpowiem Ci, każdy bogacz to ma i niejednego jeszcze zabije, strzeż się, bo ze mną nie wygrasz.
Połączenie zostało przerwane, a Ive z niedowierzaniem przyglądała się
słuchawce. Złapała szybkim ruchem kurtkę, wsiadła do auta i pojechała do
biura. Po piętnastu minutach była już na komisariacie, a po dosłownie
dwóch siedziała naprzeciwko swojego szefa i zdawała mu relację.
– Domyślasz się co mogło być w tej skrytce?
– Sądzę, że albo coś naprawdę cennego, albo wstydliwego dla naszego
zabójcy. Musimy namierzyć wszystkich najbogatszych staruszków, zdobyć
nakaz i zobaczyć co kryją w zakamarkach swoich domów.
– Wiesz, że to nie będzie takie łatwe?
– Jeśli nie chcesz mieć kolejnych zwłok, załatw mi to.
Powiedziawszy to Ive udała się do swojego wydziału, wydała kilka poleceń
i sama usiadła do komputera, by przejrzeć listę najbogatszych
staruszków. Po godzinie miała listę dziesięciu bogaczy, złapała kurtkę i
pojechała pod pierwszy adres. Po dwudziestu pięciu minutach była już
pod mosiężną bramą, a czekając aż się otworzy lustrowała wielki,
antyczny dom. Po chwili parkowała już przed owym domostwem. Nie zdążyła
zapukać, a drzwi już się otworzyły. Jej oczom ukazał się średniej
wielkości młody mężczyzna.
- Pan Mcnight czeka na panią w bibliotece, proszę za mną. Posłusznie
udała się za nieznajomym, przyglądając się mijanym antykom. Zupełnie jak
w muzeum, pomyślała. Gdy byli już w bibliotece poczuła się niezwykle
mała, całe wnętrze wypełnione było wszelakimi książkami, a pomieszczenie
pachniało starością. Z daleka dostrzegła krępego mężczyznę, który
pochłonięty był jakąś lekturą, już chciała się odezwać, gdy usłyszała : -
Witam, czym sobie zasłużyłem na wizytę tak pięknej i urodziwej kobiety?
– podniósł głowę, a Ive ujrzała jego kocie oczy, w młodości musiał mieć
niebywałe powodzenie.
- Dzień dobry, sierżant Ive Trevorski się kłania, mam do pana parę pytań.
-Policja w moim domu? A to nowość ! Proszę usiąść, kawy, herbaty?
- Nie dziękuje, wolałbym przejść do sedna sprawy.
- No dobrze, słucham w takim razie.
- Zapewne wie pan, że trzy dni temu został zamordowany pan Letio, otóż
jego mieszkanie nie zostało splądrowane, chociaż mogłoby zważywszy, że
był on zamożnym człowiekiem. Zginęła tylko jedna rzecz, którą zabrano z
sejfu, a dzisiaj rano dostałam anonimowy telefon od mordercy, że nie
spocznie on dopóki nie zdobędzie tego, czego tak pragnie. I teraz nasuwa
się moje pytanie czy wie pan co było w skrytce?
- Proszę natychmiast opuścić moje mieszkanie. Niespodziewana reakcja wstrząsnęła lekko Ive.
- Czy coś się stało? Rozumiem, że śmierć pana Letio...
- Nie słyszała pani? Proszę natychmiast opuścić ten budynek !
– wykrzyczał Mcnight. Ive niesiona swoim doświadczeniem i niezawodnym
instynktem , wiedziała, że Mcnight coś ukrywa, postanowiła kuć żelazo
póki gorące.
- Proszę udostępnić mi zawartość swojego sejfu, natychmiast.
- Czy pani oszalała? Proszę stąd wyjść, albo każe panią wyprowadzić siłą.
- Jeżeli nie chce pan skończyć w kałuży krwi, proszę natychmiast pokazać
mi zawartość skrytki – prawie wykrzyczała, wiedząc, że każdy boi się
śmierci. Mcnight usiadł zrezygnowany i przeczesał przerzedzone włosy,
pooraną zmarszczkami dłonią.
- Dobrze, proszę podejść. Ive zbliżyła się i czekała. Obserwowała jak
staruszek wbija znany tylko jemu kod i otwiera drzwiczki. Wyjął na swoje
sosnowe biurko dość sporych rozmiarów pakunek. Odwinął go i wtedy Ive
zaparło dech w piersiach. Jej oczom ukazał się akt kobiety namalowany z
niezwykłym kunsztem.
- Piękna, co to za kobieta?- spytała zafascynowana Ive.
- To grecka muza Klio, Marc, to znaczy Marc Letio był w posiadaniu Erato, muzy poezji miłosnej.
- Ile jest tych obrazów?
- 9, tyle ile było muz.
-Będzie pan musiał mi podać wszystkie nazwiska, od razu wyślę tam swoich
ludzi, wie pan kto mógł to zrobić? Mcnight nie zdążył nic powiedzieć,
ponieważ telefon Ive się rozdzwonił, odebrała niesiona złym przeczuciem.
- Nawijaj.
-Mamy kolejne morderstwo, ten sam schemat. Zaklęła w głowie, rozłączyła się i spojrzała na staruszka.
-Znowu to zrobiła.
-Nie rozumiem?- odpowiedziała zbita z tropu Ive.
-Znowu zabiła, Nefretete.
- O kim pan do diabła mówi?
-To kobieta, taki miała pseudonim Nefretete. Pięć lat temu wraz z moimi
kolegami byliśmy na zjeździe historycznym, następnie udaliśmy się do
dość egzotycznego miejsca, tam ją poznaliśmy.
-W klubie nocnym?
-Taa..k – odpowiedział zmieszany. – Chyba nam też należy się coś od
życia. Była tajemnicza, wygimnastykowana, opowiedziała mi o obrazach, o
tym że pewnego dnia uwolni się z tego miejsca dzięki nim, poprosiłem by
mi je pokazała, sama pani widzi są piękne.
-Okradliście ją..- Ive dodała dwa do dwóch.
-Nie, dała mi je na przechowanie, żebym obeznał się i powiedział ile są
warte, była zwykłą dziwką, to jest jej życiem nie zrobiłaby nic
pożytecznego z tymi obrazami, chciała je sprzedać, rozumie pani, nie
mogłem jej na to pozwolić. Wyczerpany usiadł, a na jego twarzy odbite
były wszystkie lata życia.
-Błagam, proszę mnie ochronić, zrobię wszystko.. Ive spakowała obraz i
zabrała Mcnighta na komisariat, opowiedziała wszystko przełożonym, ale
cała ta sprawa nie dawała jej spokoju. Zebrała pozostałe siedem obrazów i
pojechała do klubu o którym mówił Mcnight. Próbowała z kimś
porozmawiać, dowiedzieć się o niejakiej Nefretete, niestety na próżno.
Późnym wieczorem dostała kolejny telefon, wiedziała kto dzwoni.
-Jeszcze się spotkamy Ive. – powiedział stłumiony głos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz