czwartek, 2 października 2014

~.~

Zdjęła okulary i przetarła zmęczoną twarz. Od kilkudziesięciu godzin siedziała nad aktami. Zebrała swój tyłek z krzesła i usłyszała jak jej kości wydają nieartykułowane dźwięki. Brawo Ive, masz dopiero trzydziestkę na karku, a już czujesz się jak staruszka. Porozciągała się trochę i udała po... Który to już kubek kawy? Sama nie wiedziała, gdy wstawiała wodę cały czas przed oczami miała miejsce zbrodni. Dębowe biurko oblane krwią, siwe włosy posklejane czerwonym płynem, tępy, pozbawiony blasku wzrok. Podłączyła gaz, oparła się o blat, znowu wizja. Brak śladów włamania, ofiara nie broniła się, sejf otwarty na oścież. Gwizd przywrócił ją do rzeczywistości, zalała wrzący napar i ponownie udała się do biurka. Zanurzyła swoje karminowe usta w kubku i czuła jak gorąca fala kofeiny przelewa się przez jej przełyk. Rozpostarła nogi pod biurkiem, zamknęła oczy i przeniosła się ponownie na miejsce zbrodni. Widziała ekipę techników oznaczających teren, siebie przesłuchującą pokojówkę - czyste marnotrawstwo, nic nie widziała, nic nie słyszała. Ofiara musiała znać napastnika, zapewne również sama otworzyła sejf, co skłoniło tego kogoś do morderstwa? I w jakim celu? Pieniądze? Biżuteria? Dzieło sztuki? Te i inne pytania kołatały się w głowie Ive, gdy rozdzwonił się telefon. Otworzyła oczy, złapała za słuchawkę i wypowiedziała jednym tchem:
- Sierżant Ive Trevorski, słucham?
- Już wiesz co zginęło z sejfu?
- Kto mówi?
- Podpowiem Ci, każdy bogacz to ma i niejednego jeszcze zabije, strzeż się, bo ze mną nie wygrasz.
Połączenie zostało przerwane, a Ive z niedowierzaniem przyglądała się słuchawce. Złapała szybkim ruchem kurtkę, wsiadła do auta i pojechała do biura. Po piętnastu minutach była już na komisariacie, a po dosłownie dwóch siedziała naprzeciwko swojego szefa i zdawała mu relację.
– Domyślasz się co mogło być w tej skrytce?
– Sądzę, że albo coś naprawdę cennego, albo wstydliwego dla naszego zabójcy. Musimy namierzyć wszystkich najbogatszych staruszków, zdobyć nakaz i zobaczyć co kryją w zakamarkach swoich domów.
– Wiesz, że to nie będzie takie łatwe?
– Jeśli nie chcesz mieć kolejnych zwłok, załatw mi to.
Powiedziawszy to Ive udała się do swojego wydziału, wydała kilka poleceń i sama usiadła do komputera, by przejrzeć listę najbogatszych staruszków. Po godzinie miała listę dziesięciu bogaczy, złapała kurtkę i pojechała pod pierwszy adres. Po dwudziestu pięciu minutach była już pod mosiężną bramą, a czekając aż się otworzy lustrowała wielki, antyczny dom. Po chwili parkowała już przed owym domostwem. Nie zdążyła zapukać, a drzwi już się otworzyły. Jej oczom ukazał się średniej wielkości młody mężczyzna.
- Pan Mcnight czeka na panią w bibliotece, proszę za mną. Posłusznie udała się za nieznajomym, przyglądając się mijanym antykom. Zupełnie jak w muzeum, pomyślała. Gdy byli już w bibliotece poczuła się niezwykle mała, całe wnętrze wypełnione było wszelakimi książkami, a pomieszczenie pachniało starością. Z daleka dostrzegła krępego mężczyznę, który pochłonięty był jakąś lekturą, już chciała się odezwać, gdy usłyszała : - Witam, czym sobie zasłużyłem na wizytę tak pięknej i urodziwej kobiety? – podniósł głowę, a Ive ujrzała jego kocie oczy, w młodości musiał mieć niebywałe powodzenie.
- Dzień dobry, sierżant Ive Trevorski się kłania, mam do pana parę pytań.
-Policja w moim domu? A to nowość ! Proszę usiąść, kawy, herbaty?
- Nie dziękuje, wolałbym przejść do sedna sprawy.
- No dobrze, słucham w takim razie.
- Zapewne wie pan, że trzy dni temu został zamordowany pan Letio, otóż jego mieszkanie nie zostało splądrowane, chociaż mogłoby zważywszy, że był on zamożnym człowiekiem. Zginęła tylko jedna rzecz, którą zabrano z sejfu, a dzisiaj rano dostałam anonimowy telefon od mordercy, że nie spocznie on dopóki nie zdobędzie tego, czego tak pragnie. I teraz nasuwa się moje pytanie czy wie pan co było w skrytce?
- Proszę natychmiast opuścić moje mieszkanie. Niespodziewana reakcja wstrząsnęła lekko Ive.
- Czy coś się stało? Rozumiem, że śmierć pana Letio...
- Nie słyszała pani? Proszę natychmiast opuścić ten budynek !
– wykrzyczał Mcnight. Ive niesiona swoim doświadczeniem i niezawodnym instynktem , wiedziała, że Mcnight coś ukrywa, postanowiła kuć żelazo póki gorące.
- Proszę udostępnić mi zawartość swojego sejfu, natychmiast.
- Czy pani oszalała? Proszę stąd wyjść, albo każe panią wyprowadzić siłą.
- Jeżeli nie chce pan skończyć w kałuży krwi, proszę natychmiast pokazać mi zawartość skrytki – prawie wykrzyczała, wiedząc, że każdy boi się śmierci. Mcnight usiadł zrezygnowany i przeczesał przerzedzone włosy, pooraną zmarszczkami dłonią.
- Dobrze, proszę podejść. Ive zbliżyła się i czekała. Obserwowała jak staruszek wbija znany tylko jemu kod i otwiera drzwiczki. Wyjął na swoje sosnowe biurko dość sporych rozmiarów pakunek. Odwinął go i wtedy Ive zaparło dech w piersiach. Jej oczom ukazał się akt kobiety namalowany z niezwykłym kunsztem.
- Piękna, co to za kobieta?- spytała zafascynowana Ive.
- To grecka muza Klio, Marc, to znaczy Marc Letio był w posiadaniu Erato, muzy poezji miłosnej.
- Ile jest tych obrazów?
- 9, tyle ile było muz.
-Będzie pan musiał mi podać wszystkie nazwiska, od razu wyślę tam swoich ludzi, wie pan kto mógł to zrobić? Mcnight nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ telefon Ive się rozdzwonił, odebrała niesiona złym przeczuciem. - Nawijaj.
-Mamy kolejne morderstwo, ten sam schemat. Zaklęła w głowie, rozłączyła się i spojrzała na staruszka.
-Znowu to zrobiła.
-Nie rozumiem?- odpowiedziała zbita z tropu Ive.
-Znowu zabiła, Nefretete.
- O kim pan do diabła mówi?
-To kobieta, taki miała pseudonim Nefretete. Pięć lat temu wraz z moimi kolegami byliśmy na zjeździe historycznym, następnie udaliśmy się do dość egzotycznego miejsca, tam ją poznaliśmy.
-W klubie nocnym?
-Taa..k – odpowiedział zmieszany. – Chyba nam też należy się coś od życia. Była tajemnicza, wygimnastykowana, opowiedziała mi o obrazach, o tym że pewnego dnia uwolni się z tego miejsca dzięki nim, poprosiłem by mi je pokazała, sama pani widzi są piękne.
-Okradliście ją..- Ive dodała dwa do dwóch.
-Nie, dała mi je na przechowanie, żebym obeznał się i powiedział ile są warte, była zwykłą dziwką, to jest jej życiem nie zrobiłaby nic pożytecznego z tymi obrazami, chciała je sprzedać, rozumie pani, nie mogłem jej na to pozwolić. Wyczerpany usiadł, a na jego twarzy odbite były wszystkie lata życia.
-Błagam, proszę mnie ochronić, zrobię wszystko.. Ive spakowała obraz i zabrała Mcnighta na komisariat, opowiedziała wszystko przełożonym, ale cała ta sprawa nie dawała jej spokoju. Zebrała pozostałe siedem obrazów i pojechała do klubu o którym mówił Mcnight. Próbowała z kimś porozmawiać, dowiedzieć się o niejakiej Nefretete, niestety na próżno. Późnym wieczorem dostała kolejny telefon, wiedziała kto dzwoni.
-Jeszcze się spotkamy Ive. – powiedział stłumiony głos.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz