wtorek, 28 października 2014

Pudlo.

Zdenerwowany
krążyłem po pokoju.
Kląłem na wszystkie strony
dając upust swoim
emocjom.
Po raz kolejny mi nie wyszło.
Niech to szlag,
uderzyłem w jakieś pudło
i wysypały się z niego kartki.
Świetnie - pomyślałem
i schyliłem się, by odrzucić
je na bok.
Zamarłem.
To były kartki od niej,
kilkadziesiąt małych
karteczek zapisanych
jej koślawym
pismem.
Na każdej - jedna
rzecz za którą mnie
kochała..
Czytałem je z zapartym
tchem, wspominając
jedyną kobietę, która
prawdziwie mnie kochała.

poniedziałek, 27 października 2014

Dawno.

Dawno nikt jej tak
nie dotykał.
Tak, że traciła oddech.
Tak, że drżała najmniejsza
komórka w jej smukłym
ciele.
Tak, że nogi się
pod nią uginały.
A jego duże, pełne
ręce robiły
to z taką swobodą.
Przesuwał opuszkami po
jej rozpalonej, nagiej skórze
podziwiając jej kształty
i wypukłości.
Całował ją powoli
i niespiesznie, doprowadzał
do obłędu muskając jej
szyję koniuszkiem języka,
by za chwile zatopić
w niej swoje białe zęby.
Syknęły, gdy fala rozkoszy
przeszyła jej zakończenia
nerwowe.
Wiedział czego potrzebowała
i to ją przerażało.
Przerażał ją fakt, że ten facet
wiedział, gdzie ma dotykać,
by ona mogła wznieść się
na wyżyny.
Muskała jego masywny tors,
tracąc resztki trzeźwego myślenia.
Zapomniała o tym jak dobrze
została wychowana i pchnęła go
na łóżko.
Dosiadła go, całowała i pieściła.
Czule głaskał jej piersi i szczypał
sutki, czując jak twardnieją.
Odchyliła głowę do tyłu
obezwładniona podnieceniem,
przesycona erotyzmem, uniosła
biodra do góry i poczuła
go w sobie.
Była pewna, że zaraz wybuchnie,
jej krzyk wyrwał się mimowolnie,
a wtedy on rzucił ją na łóżko.
Złapał za jej długie włosy
i wbijał się w nią raz po raz.
Serce waliło jej w klatce jak
oszalałe, mózg dawno się wyłączył,
a on przybliżył swoje wargi do
jej spierzchniętych ust i wyszeptał,
by dla niego doszła.
Eksplodowała po tych słowach,
a jęk rozkoszy odbijał się echem
w ścianach.
Jej małe piąstki zaciskały pościel
w momencie, gdy orgazm przelewał
się przez nią niczym tsunami,
penetrując wszystkie jej zmysły.
Opadł obok niej i odgarnął
niesforne kosmyki z jej twarzy.
Spojrzała na niego jeszcze
roziskrzonymi oczami,
nie wiedziała gdzie się tego nauczył
i dlaczego wybrał ją,
ale przegryzając dolną wargę
wiedziała, że następna runda
będzie należała do niej.

niedziela, 26 października 2014

Szczesliwa.

Spotykają się,
śmieją i wygłupiają.
Beztroski, wolny
związek.
Związek wolny
od płaczu i cierpienia.
Od przesiąkniętej
uczuciami poduszki
i zapuchniętych oczu.
O nie.
Oczy są teraz duże
i iskrzące.
Dużo rozmawiają
i jedzą gofry
brudząc się nimi
wzajemnie.

Są szczęśliwi.
Ona jest szczęśliwa.
Wreszcie.

sobota, 25 października 2014

Zegnaj.

Uwielbiała kontrasty.

Pamiętam dokładnie.
Zakładała czerwoną sukienkę,
upinała swoje kasztanowe
włosy w kok i pudrowała
twarz.
Dobierała czarne dodatki
i wszystko idealnie
ze sobą grało, ale było
pełne kontrastu.

Co założyła ostatnio?

Czarną sukienkę,
obcisłą, prostą, bez
żadnych zdobień.
Usta tylko pomalowała
krwistą czerwienią.

Czerwienią, która
powiedziała mi żegnaj.

czwartek, 23 października 2014

Wracaly.

Pełzały z jednego zakamarka do drugiego.
Osiadały najgłębiej, tam gdzie
ciemność największa spowija
umysł człowieka.
Wiły się niczym kobry czekając,
aż jakiś bodziec popchnie
mnie do działania.
Były wszędzie, nigdy
nie mogłem się ich pozbyć.
Tam z tyły głowy zakorzenione
szeptały do mnie na przemian.
Było ich multum, a gdy pragnęły krwi
krzyczały i wrzeszczały.
Wybuchały bez ostrzeżenia,
jak fajerwerki na sylwestra.
Łaknęły tej czerwonej, gęstawej cieczy,
łaknęły moich splamionych rąk.
Buntowałem się, a one były
co raz intensywniejsze i głośniejsze.
Rozsadzały mi czaszkę,
świdrowały moje myśli nadając im
inny, przeklęty tor.
Obumierałem z bólu, leżąc
na zimnej posadzce,
zdarzało mi się płakać,
a one się śmiały, mówiąc,
że wiem co mogę zrobić,
by je zadowolić,
by znów zmieniły się w nic nieznaczące szepty.
Przegrywałem za każdym razem,
ale w momencie gdy zabiłem
po raz kolejny głosy w mojej głowie cichły.
A ja sam, samotny zostawałem,
błagając, by nie wróciły.
Wracały.

-opowiadanko, które wygrało konkurs,
dzielę się :3

wtorek, 21 października 2014

Wiecej.

Oddechy zlane w jedno,
pod dłońmi moimi
jej skóra mokra
od potu.
Ja i ona,
spragnieni, stęsknieni.
Ciepło jej ciała
wreszcie spowite
pod moim ciężarem.
Odziana tylko w mój
wzrok i poświatę księżyca.
Idealna.
Rytmicznie wychodząca
biodrami mi na przeciw.
Zawadiacko przegryzająca
pełną wargę.
Dreszcze.
Rozkosz rozpływająca
się po naszych organizmach.
Jęki i krzyki rozchodzące
się po białych ścianach.
Pościel odrzucona na bok.
Chwilowa śmierć
w jej objęciach -
prośba o więcej.

niedziela, 19 października 2014

Cud.

Leżała potargana
w moim łóżku.
Słodko wygięta
pod moją pościelą.
Uśmiechała się do mnie.
Stałem i patrzyłem na ten
rząd białych zębów
i wygięte duże usta.
Moje usta.
A ona tylko figlarnie
na mnie zerkała
czekając, aż do niej
podejdę.
Więc podszedłem,
usiadłem obok
i czule pogładziłem
jej policzek.
Wtuliła
się w moją dłoń,
a ja zacząłem wierzyć
w cuda.

sobota, 18 października 2014

Baletnica.

Tańczyła w takt
miłosnej nuty,
uśpiona słodkimi
mrzonkami sypanymi
z jego zdradzieckich ust.
Wyginając swoje smukłe
ciało pod jego dotykiem
traciła powoli
elastyczność i blask.
Kręcąc piruety wsłuchana
w kolejne kłamstwa
połamała kruche kości.
I tak upadła na wytartą
posadzkę, skopana
i odarta ze skóry
zakochana baletnica.

piątek, 17 października 2014

Niczego.

-Wiesz, że nigdy nie znajdziesz
drugiej takiej jak ona?
-Takich jak ona jest pełno,
takich jak ona mogę mieć multum.
-Pełno?
Takich, które śmieją
się same z siebie?
Takich, które mają w sobie tyle
ciepła i dobroci?
Takich, które są w stanie oddać
serce?
Takich, których oczy są tak piękne,
że pragniesz patrzeć w nie
i chłonąć ten widok
do końca życia?
Jesteś pewien?
Pewien jesteś, że znajdziesz drugą
taką?
Identyczną, która
pokocha Cie tak bezgranicznie
nie oczekując nic w zamian?
-Nie..
Prawda jest taka, że bez niej
niczego nie jestem pewien.

niedziela, 12 października 2014

Szkodzi..?

Zapaliła kolejnego papierosa
i oparła się o barierkę.
Sweter niezgrabnie
opadł z jej ramion,
a chłód okalał
jej ciepłą jeszcze skórę.
Patrzyła na wschód słońca,
na to jak wszystko powoli
budzi się do życia.
Zastanawiała się czy
ona się kiedyś obudzi.
Czy ktoś ją obudzi z letargu
w jakim znajduje się już
od dłuższego czasu.
Dym wypełnia jej płuca,
a przecież nie paliła.
Ale skoro nie ma serca,
płuc i tętniącej w sobie
iskierki to czy w jakiś
sposób jej to szkodzi?

sobota, 11 października 2014

Poduszka

Obudziłem się
przytulając do siebie
poduszkę.
Wiedziałem co to znaczy,
ale odrzuciłem ją na bok
i próbowałem zasnąć.
Nie mogłem, lawina
wspomnień przelała
się przez mój krwiobieg,
mózg, ciało.
Jej ciało o czwartej nad ranem,
nagie, spragnione, ocierające
się o mnie.
Jej włosy potargane, muskające
moją klatkę, gdy czule składała
na niej pocałunki.
Jej iskrzące, rozbudzone oczy.
Ona, cała moja, doprowadzająca
mnie do szaleństwa.

Jeden głęboki wdech -
samotność.
Pustka okala mnie
i moje łóżko.

Tylko poduszka mi
została - odzwierciedlenie
mojej tęsknoty do niej.

czwartek, 9 października 2014

Co wtedy?

Siedziała naprzeciwko mnie delikatnie
zagryzając wargę i przeplatając palce.
Opowiadała po raz kolejny o koszmarze,
który przeżyła - właśnie założyła
opadający kosmyk za ucho.
To już nasza piąta sesja z rzędu.
Przychodzi do mnie codziennie.
Codziennie opowiada o tym
co jej się przytrafiło, czasem przypomni
sobie coś nowego, a ja wtedy skrzętnie
to notuje, by następnie, po tym jak już ją
pożegnam skupić się na
schwytaniu bydlaka, który ją skrzywdził.
Ma brązowe oczy
i jest najpiękniejszą kobietą
jaką kiedykolwiek dane mi było widzieć.
Jest też ofiarą gwałtu.
Za każdym razem zastanawiam się
kto mógł ją tak skrzywdzić
dlatego nie śpię po nocach i pije kolejną kawę,
która w sumie nie ma już smaku.
Chce dorwać tego kto jej to zrobił.
Patrzy na mnie,
niewinnie przez dosłownie
kilka sekund i spuszcza głowę.
Chciałbym złapać jej podbródek unieść
go ku górze i powiedzieć,
że nie ma czego się wstydzić,
że nie ma czego się bać, że jej nie skrzywdzę,
Nie robię tego rzecz jasna, nie mogę.
Wszystkie moje komórki wariują,
wyczekuje jej przyjścia,
mimo że to co mówi przyprawia mnie o mdłości.
W całej mojej karierze jeszcze
nie miałem takiego przypadku,
nigdy nie zakochałem się w ofierze.
Wstała.
Ściska moją dłoń – ten gest i fakt,
że jutro znów ją zobaczę sprawiają,
że mam po co żyć.
Zasiadam do akt z zimną już kawą,
myślę o jej oczach, analizuje to
co dziś powiedziała i
odliczam godziny do następnego spotkania.
Co w momencie, gdy go złapię?
Co w momencie, gdy już nigdy jej nie zobaczę?

-opowiadanko, które wygrało konkurs,
dzielę się :3

wtorek, 7 października 2014

Istota.

Przychodziłem do tej
kawiarni codziennie.
Nie dlatego, że mieli
świetną kawę i ciastka,
chociaż to też był jeden
z powodów.
Siadałem zawsze w tym
samym miejscu i czekałem.
Czekałem, aż pojawi się
w drzwiach, aż jej smukłe
palce popchną z gracją
te cholerne drzwi.
A ja ujrzę ją odzianą w
obcisłą, czarną sukienkę,
w czarnym kapeluszu,
który zakrywał jej małą,
smukła twarzyczkę.
Jej długie nogi wykończone
czerwonymi szpilkami.
Zobaczę jak zmierza do
swojego stolika, jak zakłada
nogę na nogę.
Jej krwistoczerwone
usta.
Zdejmie kapelusz, a jej
kasztanowe, krótkie włosy
opadaną delikatnie kaskadą
na ramiona.
Zamówi kawę, wyciągnie z torebki
magazyn i zacznie się relaksować.

I tak codziennie.

Codziennie nie mam odwagi
się do niej przysiąść i porozmawiać.
Codziennie tchórzę.
Codziennie sycę się widokiem
tej zjawiskowej istoty
i codziennie pragnę, by zaszczyciła
mnie spojrzeniem swych
bursztynowych oczu.

poniedziałek, 6 października 2014

~.~

Piękna, błyszcząca, czerwona suknia 
spowijała jej gibkie, blade ciało. 
Schodząc po kamiennych schodach 
czuła spojrzenia kierowane ku niej. 
Diabelnie seksowna? 
To sobie myślą? 
Kusicielka, która wyprawia imprezę charytatywną? 
Zapewne. Imponujące spojrzenia mężczyzn, 
zazdrosne pomrukiwania kobiet, 
to właśnie docierało do jej zmysłów, ale i nie tylko. 
Czuła krew, krew która pulsowała
w każdym organizmie.
Słyszała jej nurt, to jak uderza o każdą komórkę, 
jak przelewa się w żyłach.
Jej oczy stały się czarne,
a kły chciały wydostać się na zewnątrz. 
Stłumiła w sobie ten instynkt i zaczęła witać się z gośćmi. 
Nigdy nie dotykała ich rąk, 
nie mogli poczuć jej chłodu, 
nie mogli wiedzieć, że jej serce już dawno nie bije. 
Uśmiechała się zalotnie wypatrując ofiary, 
siedząc na barowym stołku dostrzegła
wysokiego mężczyznę, który zerkał w jej stronę. 
Wiedziała, że to będzie udane polowanie.
Już chciała zeskoczyć z barowego stołka,
gdy jej ramię pochwyciła jakaś ręka. 
-Prosiłem Cię, byś tego nie robiła Marii, 
nie jesteśmy potworami też mamy uczucia.
- Głoś Bruna był twardy i szorstki.
Dobrze wiedziałam, że nie pochwala tego co leżało
w naszej naturze i za wszelką cenę próbował uczyć
Nas wszystkich manier, dyscypliny i przede wszystkim silnej woli.
Spojrzałam tylko na niego,
nic nie mówiąc
i poszłam brylować na sali wśród snobistycznych, 
nadętych bogaczy, słysząc każdą ich myśl,
wiedząc o każdym ich ruchu
 i ukrywać to, że jednym ruchem
 mogłabym pozbawić ich serca.

niedziela, 5 października 2014

Ja.

Aromat gorącej kawy
roznosi się w powietrzu, gdy
stawiam kubek na biurku.
Włączam laptopa, załączam
ulubione Maroon 5.
Wtulam się w fotel,
gdy za oknem wieje delikatny
wiatr.
Upijam łyk wrzącego płynu
i odpływam w zakamarki
wyobraźni.
Przekomarzam się ze swoją
podświadomością,
kładę dłonie na klawiaturze.
Samoistnie wystukują słowa
skrzętnie je opisując.
Tworzę.
Kolejny bohater, kolejna
historia, która nigdy nie będzie
moją, ale ja jej częścią zawsze.

czwartek, 2 października 2014

~.~

Zdjęła okulary i przetarła zmęczoną twarz. Od kilkudziesięciu godzin siedziała nad aktami. Zebrała swój tyłek z krzesła i usłyszała jak jej kości wydają nieartykułowane dźwięki. Brawo Ive, masz dopiero trzydziestkę na karku, a już czujesz się jak staruszka. Porozciągała się trochę i udała po... Który to już kubek kawy? Sama nie wiedziała, gdy wstawiała wodę cały czas przed oczami miała miejsce zbrodni. Dębowe biurko oblane krwią, siwe włosy posklejane czerwonym płynem, tępy, pozbawiony blasku wzrok. Podłączyła gaz, oparła się o blat, znowu wizja. Brak śladów włamania, ofiara nie broniła się, sejf otwarty na oścież. Gwizd przywrócił ją do rzeczywistości, zalała wrzący napar i ponownie udała się do biurka. Zanurzyła swoje karminowe usta w kubku i czuła jak gorąca fala kofeiny przelewa się przez jej przełyk. Rozpostarła nogi pod biurkiem, zamknęła oczy i przeniosła się ponownie na miejsce zbrodni. Widziała ekipę techników oznaczających teren, siebie przesłuchującą pokojówkę - czyste marnotrawstwo, nic nie widziała, nic nie słyszała. Ofiara musiała znać napastnika, zapewne również sama otworzyła sejf, co skłoniło tego kogoś do morderstwa? I w jakim celu? Pieniądze? Biżuteria? Dzieło sztuki? Te i inne pytania kołatały się w głowie Ive, gdy rozdzwonił się telefon. Otworzyła oczy, złapała za słuchawkę i wypowiedziała jednym tchem:
- Sierżant Ive Trevorski, słucham?
- Już wiesz co zginęło z sejfu?
- Kto mówi?
- Podpowiem Ci, każdy bogacz to ma i niejednego jeszcze zabije, strzeż się, bo ze mną nie wygrasz.
Połączenie zostało przerwane, a Ive z niedowierzaniem przyglądała się słuchawce. Złapała szybkim ruchem kurtkę, wsiadła do auta i pojechała do biura. Po piętnastu minutach była już na komisariacie, a po dosłownie dwóch siedziała naprzeciwko swojego szefa i zdawała mu relację.
– Domyślasz się co mogło być w tej skrytce?
– Sądzę, że albo coś naprawdę cennego, albo wstydliwego dla naszego zabójcy. Musimy namierzyć wszystkich najbogatszych staruszków, zdobyć nakaz i zobaczyć co kryją w zakamarkach swoich domów.
– Wiesz, że to nie będzie takie łatwe?
– Jeśli nie chcesz mieć kolejnych zwłok, załatw mi to.
Powiedziawszy to Ive udała się do swojego wydziału, wydała kilka poleceń i sama usiadła do komputera, by przejrzeć listę najbogatszych staruszków. Po godzinie miała listę dziesięciu bogaczy, złapała kurtkę i pojechała pod pierwszy adres. Po dwudziestu pięciu minutach była już pod mosiężną bramą, a czekając aż się otworzy lustrowała wielki, antyczny dom. Po chwili parkowała już przed owym domostwem. Nie zdążyła zapukać, a drzwi już się otworzyły. Jej oczom ukazał się średniej wielkości młody mężczyzna.
- Pan Mcnight czeka na panią w bibliotece, proszę za mną. Posłusznie udała się za nieznajomym, przyglądając się mijanym antykom. Zupełnie jak w muzeum, pomyślała. Gdy byli już w bibliotece poczuła się niezwykle mała, całe wnętrze wypełnione było wszelakimi książkami, a pomieszczenie pachniało starością. Z daleka dostrzegła krępego mężczyznę, który pochłonięty był jakąś lekturą, już chciała się odezwać, gdy usłyszała : - Witam, czym sobie zasłużyłem na wizytę tak pięknej i urodziwej kobiety? – podniósł głowę, a Ive ujrzała jego kocie oczy, w młodości musiał mieć niebywałe powodzenie.
- Dzień dobry, sierżant Ive Trevorski się kłania, mam do pana parę pytań.
-Policja w moim domu? A to nowość ! Proszę usiąść, kawy, herbaty?
- Nie dziękuje, wolałbym przejść do sedna sprawy.
- No dobrze, słucham w takim razie.
- Zapewne wie pan, że trzy dni temu został zamordowany pan Letio, otóż jego mieszkanie nie zostało splądrowane, chociaż mogłoby zważywszy, że był on zamożnym człowiekiem. Zginęła tylko jedna rzecz, którą zabrano z sejfu, a dzisiaj rano dostałam anonimowy telefon od mordercy, że nie spocznie on dopóki nie zdobędzie tego, czego tak pragnie. I teraz nasuwa się moje pytanie czy wie pan co było w skrytce?
- Proszę natychmiast opuścić moje mieszkanie. Niespodziewana reakcja wstrząsnęła lekko Ive.
- Czy coś się stało? Rozumiem, że śmierć pana Letio...
- Nie słyszała pani? Proszę natychmiast opuścić ten budynek !
– wykrzyczał Mcnight. Ive niesiona swoim doświadczeniem i niezawodnym instynktem , wiedziała, że Mcnight coś ukrywa, postanowiła kuć żelazo póki gorące.
- Proszę udostępnić mi zawartość swojego sejfu, natychmiast.
- Czy pani oszalała? Proszę stąd wyjść, albo każe panią wyprowadzić siłą.
- Jeżeli nie chce pan skończyć w kałuży krwi, proszę natychmiast pokazać mi zawartość skrytki – prawie wykrzyczała, wiedząc, że każdy boi się śmierci. Mcnight usiadł zrezygnowany i przeczesał przerzedzone włosy, pooraną zmarszczkami dłonią.
- Dobrze, proszę podejść. Ive zbliżyła się i czekała. Obserwowała jak staruszek wbija znany tylko jemu kod i otwiera drzwiczki. Wyjął na swoje sosnowe biurko dość sporych rozmiarów pakunek. Odwinął go i wtedy Ive zaparło dech w piersiach. Jej oczom ukazał się akt kobiety namalowany z niezwykłym kunsztem.
- Piękna, co to za kobieta?- spytała zafascynowana Ive.
- To grecka muza Klio, Marc, to znaczy Marc Letio był w posiadaniu Erato, muzy poezji miłosnej.
- Ile jest tych obrazów?
- 9, tyle ile było muz.
-Będzie pan musiał mi podać wszystkie nazwiska, od razu wyślę tam swoich ludzi, wie pan kto mógł to zrobić? Mcnight nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ telefon Ive się rozdzwonił, odebrała niesiona złym przeczuciem. - Nawijaj.
-Mamy kolejne morderstwo, ten sam schemat. Zaklęła w głowie, rozłączyła się i spojrzała na staruszka.
-Znowu to zrobiła.
-Nie rozumiem?- odpowiedziała zbita z tropu Ive.
-Znowu zabiła, Nefretete.
- O kim pan do diabła mówi?
-To kobieta, taki miała pseudonim Nefretete. Pięć lat temu wraz z moimi kolegami byliśmy na zjeździe historycznym, następnie udaliśmy się do dość egzotycznego miejsca, tam ją poznaliśmy.
-W klubie nocnym?
-Taa..k – odpowiedział zmieszany. – Chyba nam też należy się coś od życia. Była tajemnicza, wygimnastykowana, opowiedziała mi o obrazach, o tym że pewnego dnia uwolni się z tego miejsca dzięki nim, poprosiłem by mi je pokazała, sama pani widzi są piękne.
-Okradliście ją..- Ive dodała dwa do dwóch.
-Nie, dała mi je na przechowanie, żebym obeznał się i powiedział ile są warte, była zwykłą dziwką, to jest jej życiem nie zrobiłaby nic pożytecznego z tymi obrazami, chciała je sprzedać, rozumie pani, nie mogłem jej na to pozwolić. Wyczerpany usiadł, a na jego twarzy odbite były wszystkie lata życia.
-Błagam, proszę mnie ochronić, zrobię wszystko.. Ive spakowała obraz i zabrała Mcnighta na komisariat, opowiedziała wszystko przełożonym, ale cała ta sprawa nie dawała jej spokoju. Zebrała pozostałe siedem obrazów i pojechała do klubu o którym mówił Mcnight. Próbowała z kimś porozmawiać, dowiedzieć się o niejakiej Nefretete, niestety na próżno. Późnym wieczorem dostała kolejny telefon, wiedziała kto dzwoni.
-Jeszcze się spotkamy Ive. – powiedział stłumiony głos.