Na Twój nagły słowotok
odpowiadam milczeniem,
tak jak Ty wcześniej na moją
ciszę..
Pojawiasz się kiedy chcesz
i jak chcesz,
otwierasz drzwi mojego
serca, robiąc ogromny
przeciąg, co najgorsze
nigdy ich nie domykasz.
Znikasz, a ja zostaje
z tymi niedomkniętymi
drzwiami,
z nadzieją w rękach,
że może następnym razem
zostaniesz zamykając
je na dobre.
Słyszę Twoje pukanie,
wyobrażam sobie Twoją
minę, ponieważ w końcu
zastałeś zamknięte drzwi.
czwartek, 28 kwietnia 2016
piątek, 15 kwietnia 2016
Zgubilem.
Mijałem dzisiaj
na ulicy - myślałem
sobie zupełnie przypadkowo -
ulicznego malarza.
A może nie był uliczny,
tylko udawał?
Nieistotne.
Z pasją bazgrał -
tak sądziłem, że bazgrał,
bo wiecie rzucał się z tym
pędzlem to tu to tam.. -
na płótnie.
A ja jak zaczarowany
stanąłem i wpatrywałem
się w tą jego walkę z emocjami.
Patrzyłem i nie dowierzałem,
ponieważ nagle wszystkie
moje "przypadkiem", "myślałem"
oraz "sądziłem" przemieniły się
w jakiś wyrafinowany plan,
że musiałem tu być.
Obcy mi człowiek
namalował obraz kobiety
z najsmutniejszymi i jednocześnie
z najpiękniejszymi oczami
na świecie.
Oniemiałem, ponieważ
raz w życiu widziałem
takie oczy..
Zgubiłem je..
A on pomógł mi je odnaleźć..
Oczywiście, że kupiłem
ten obraz..
Przedstawiał Ją...
na ulicy - myślałem
sobie zupełnie przypadkowo -
ulicznego malarza.
A może nie był uliczny,
tylko udawał?
Nieistotne.
Z pasją bazgrał -
tak sądziłem, że bazgrał,
bo wiecie rzucał się z tym
pędzlem to tu to tam.. -
na płótnie.
A ja jak zaczarowany
stanąłem i wpatrywałem
się w tą jego walkę z emocjami.
Patrzyłem i nie dowierzałem,
ponieważ nagle wszystkie
moje "przypadkiem", "myślałem"
oraz "sądziłem" przemieniły się
w jakiś wyrafinowany plan,
że musiałem tu być.
Obcy mi człowiek
namalował obraz kobiety
z najsmutniejszymi i jednocześnie
z najpiękniejszymi oczami
na świecie.
Oniemiałem, ponieważ
raz w życiu widziałem
takie oczy..
Zgubiłem je..
A on pomógł mi je odnaleźć..
Oczywiście, że kupiłem
ten obraz..
Przedstawiał Ją...
czwartek, 14 kwietnia 2016
Puzzle.
Uciekłam.
Nie złapałeś mnie za rękę.
Nie walczyłeś o mnie.
Nie próbowałeś mnie
rozwikłać.
Rozgrzebałeś puzzle
mojej duszy
i porzuciłeś, gdy elementy
nie pasowały do siebie po raz
kolejny..
Nieistotne przecież, że
to Ty zabrałeś część
fragmentów, gdy codziennie
starałeś się mnie odgadnąć..
Zostawiłeś.
Bez słowa,
bez wyjaśnienia,
odszedłeś z moim
najważniejszym ogniwem...
Więc się ukryłam.
Schowałam przed Tobą,
byś już więcej niczego
sobie nie przywłaszczył..
Nie złapałeś mnie za rękę.
Nie walczyłeś o mnie.
Nie próbowałeś mnie
rozwikłać.
Rozgrzebałeś puzzle
mojej duszy
i porzuciłeś, gdy elementy
nie pasowały do siebie po raz
kolejny..
Nieistotne przecież, że
to Ty zabrałeś część
fragmentów, gdy codziennie
starałeś się mnie odgadnąć..
Zostawiłeś.
Bez słowa,
bez wyjaśnienia,
odszedłeś z moim
najważniejszym ogniwem...
Więc się ukryłam.
Schowałam przed Tobą,
byś już więcej niczego
sobie nie przywłaszczył..
poniedziałek, 11 kwietnia 2016
Nie ma.
czwartek, 7 kwietnia 2016
La petite mort.
Zaszedł ją od tyłu.
Czuła jak jego klatka
piersiowa delikatnie
ociera się o jej plecy.
Jej serce łomotało,
oddech znacznie przyśpieszył,
a przecież on nic nie robił -
jeszcze...
Jego ręka wślizgnęła się pod
cienką bluzeczkę,
zamknęła oczy, zwilżyła wargi.
Zataczał malutkie kółka,
po czym stanowczo położył
obie dłonie na jej biodrach
i przyciągnął ją bliżej.
Poczuła jego wzwód na
swoim udzie.
Odgarnął jej włosy i zaczął
całować szyję,
składał nieśpieszne pocałunki,
będące obietnicą najwspanialszej
przygody.
Koniuszkiem języka pobudzał
jej zmysły, odchyliła się bardziej,
a wtedy ją ugryzł.
Jęknęła, a on odwrócił ją ku sobie.
Usiadł na krześle i pociągnął ją za sobą.
Wreszcie mogła go dotknąć,
zobaczyć, był cały jej.
Namiętność z jaką wbiła się w jego wargi,
z pewnością podpaliłaby nie jeden
budynek.
Żar płonący z okolic intymnych
stawał się nie do zniesienia.
Nie miała już połowy ubrań,
tylko te mokre, koronkowe białe
stringi.
Odpięła pasek jego spodni,
lekko się podniósł, by zsunęły
się do kostek.
On.
Nagi.
Jej.
Odsunął kawałek materiału,
a ona wsunęła się na niego.
Ciepła, ciasna, idealna.
Poruszała się rytmicznie,
a on nie potrafił oderwać
od niej oczu.
Pieścił, kąsał,
doprowadzał na skraj,
by nagle razem mogli runąć w przepaść.
Huragan przeszedł przez
ich zakończenia nerwowe...
Nagłe la petite mort...
Czuła jak jego klatka
piersiowa delikatnie
ociera się o jej plecy.
Jej serce łomotało,
oddech znacznie przyśpieszył,
a przecież on nic nie robił -
jeszcze...
Jego ręka wślizgnęła się pod
cienką bluzeczkę,
zamknęła oczy, zwilżyła wargi.
Zataczał malutkie kółka,
po czym stanowczo położył
obie dłonie na jej biodrach
i przyciągnął ją bliżej.
Poczuła jego wzwód na
swoim udzie.
Odgarnął jej włosy i zaczął
całować szyję,
składał nieśpieszne pocałunki,
będące obietnicą najwspanialszej
przygody.
Koniuszkiem języka pobudzał
jej zmysły, odchyliła się bardziej,
a wtedy ją ugryzł.
Jęknęła, a on odwrócił ją ku sobie.
Usiadł na krześle i pociągnął ją za sobą.
Wreszcie mogła go dotknąć,
zobaczyć, był cały jej.
Namiętność z jaką wbiła się w jego wargi,
z pewnością podpaliłaby nie jeden
budynek.
Żar płonący z okolic intymnych
stawał się nie do zniesienia.
Nie miała już połowy ubrań,
tylko te mokre, koronkowe białe
stringi.
Odpięła pasek jego spodni,
lekko się podniósł, by zsunęły
się do kostek.
On.
Nagi.
Jej.
Odsunął kawałek materiału,
a ona wsunęła się na niego.
Ciepła, ciasna, idealna.
Poruszała się rytmicznie,
a on nie potrafił oderwać
od niej oczu.
Pieścił, kąsał,
doprowadzał na skraj,
by nagle razem mogli runąć w przepaść.
Huragan przeszedł przez
ich zakończenia nerwowe...
Nagłe la petite mort...
środa, 6 kwietnia 2016
Zbyt wiele.
Nie powinna tego wypierać.
Najgorszą rzeczą jest okopanie
się i utworzenie mocniejszego,
wyższego muru.
Nie powinna była.
Również nie powinna była mu ufać.
Powinna była się popłakać,
usiąść gdzieś na podłodze,
pod szafką kuchenną
i wyrzucić to z siebie.
Nie zrobiła tego.
Umyła wszystkie okna
w mieszkaniu,
posprzątała każdy kąt,
ułożyła wszystkie ubrania,
wyrzuciła niepotrzebne rzeczy -
tylko po to, by uniknąć
autodestrukcji.
Umierała już zbyt wiele razy...
Najgorszą rzeczą jest okopanie
się i utworzenie mocniejszego,
wyższego muru.
Nie powinna była.
Również nie powinna była mu ufać.
Powinna była się popłakać,
usiąść gdzieś na podłodze,
pod szafką kuchenną
i wyrzucić to z siebie.
Nie zrobiła tego.
Umyła wszystkie okna
w mieszkaniu,
posprzątała każdy kąt,
ułożyła wszystkie ubrania,
wyrzuciła niepotrzebne rzeczy -
tylko po to, by uniknąć
autodestrukcji.
Umierała już zbyt wiele razy...
Subskrybuj:
Posty (Atom)