poniedziałek, 12 czerwca 2017

Milion.

Obudziłam się przygnieciona słodkim ciężarem 
tego nieobliczalnego mężczyzny. 
Jak doszło do tego, że leży on teraz w moim łóżku, 
przykryty moją pierzyną, całkiem nagi?
Chyba długo będę odpowiadała sobie na to pytanie, 

na domiar złego moja podświadomość zaczęła swoją burę, 
której zdecydowanie nie byłam w stanie słuchać 
bez uprzednio wypitego kubka, gorącej, pachnącej kawy.
Najdelikatniej jak tylko potrafiłam, 

starałam się wyswobodzić z jego objęć, prawdę powiedziawszy jeszcze 
nigdy w życiu nie musiałam tego robić, 
w jednej chwili dotarło do mnie, 
że to pierwszy mężczyzna, który spędził u mnie noc i to jaką noc. 
Zarumieniłam się wewnętrznie na samą myśl.  
Gdy udało mi się wydostać na wolność, 
zaczęłam rozglądać się za jakimś ubraniem, 
pierwsza z brzegu leżała jego koszula, 
odziałam ją i potruchtałam do kuchni. 
Wstawiłam wodę i postanowiłam przy okazji zabrać się za śniadanie. 
Po raz pierwszy będę robiła facetowi śniadanie, 
coś za dużo tych pierwszych razów jak na sobotni poranek.   
Nie zastanawiając się nad tym zbyt długo wyjęłam 
patelkę i czekając aż się rozgrzeje rozbełtałam jajka w małej miseczce. 
W tym samym momencie czajnik poinformował mnie, 
że zakończył proces grzewczy i mogę swobodnie zalać sobie kawę. 
Przez okno wpadały promienie słońca, 
a po paru minutach na drewnianej 
tacy miałam już ułożone omlety wraz z kubkami kawy.
Przeczesałam palcami moje opadające na twarz włosy, 

wzięłam tacę i zaniosłam do sypialni.
Nadal leżał tak jak go zostawiłam, 

na brzuchu do połowy przykryty pościelą. 
Moje wnętrze zalała jakaś ciepła lawa emocji. 
Postawiłam tacę na nocnym stoliku i powolutku 
wgramoliłam się na łóżko. 
Patrzyłam przez chwilę jak jego klatka piersiowa 
unosi się i opada, tak swobodnie, kojąco. 
Delikatnie opuszkami palców zaczęłam dotykać jego pleców.
Z początku prawie nietykalnie, tak, 

by go nie zbudzić, 
a potem co raz śmielej, zataczałam koła na jego umięśnionych barkach.
Żaden mężczyzna mnie tak nie pociągał, 

żaden nie wywoływał dreszczy samym byciem. 
Poczułam jak drga, otworzył swoje piwne oczy i wymamrotał to swoje :
- Witaj piękna nieznajoma.
-Witaj piękny nieznajomy –odpowiedziałam.
-Czemu przestałaś? To było całkiem przyjemne.
-Jeszcze Ci się spodoba i zostaniesz na dłużej – zaczęłam zadziornie.
-Och – wsparł się na łokciu i kontynuował – czyli chcesz mi powiedzieć, że tej nocy perfidnie mnie wykorzystałaś i czekasz tylko, aż grzecznie się ubiorę i wyjdę? 

A to czułe smyranie jest taką małą rekompensata?
-Odgadłeś moje zamiary w 99%, wiesz ten 1% to śniadanie, 

które mimo wszystko Ci przygotowałam, 
byś nie szedł do domu głodny, w moim domu obowiązują pewne maniery
 – uśmiechnęłam się zalotnie widząc błysk w jego oczach.
- Jest pani naprawdę bardzo, bardzo niegrzeczną dziewczynką i myślę, że powinna spotkać panią kara.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ rzucił się w moją stronę, 

pochwycił w ramiona i zaczął mnie łaskotać.
- Puść mnie – wydusiłam z siebie, śmiejąc się jak szalona.
- Kara musi być.



I tak turlaliśmy się na łóżku jak para nastolatków, 
jak para głupich, szaleńczo w sobie zakochanych nastolatków, 
gdy nagle znalazłam się pod nim, 
cała potargana i czerwona z roziskrzonymi oczami, 
a on czule pogładził mój policzek
i wyszeptał te cudowne słowa, które chłonęłam każdym swoim porem.
-Jesteś taka piękna, uwielbiam Cie, uwielbiam Twoje błyszczące oczy, 

które mienią się każdą odmianą brązu, uwielbiam Twoje pełne, 
krwiste usta, Twoje włosy, Twój nos, uwielbiam Cię całą.
Pocałował moje usta, słodko, czule,  z pasją.

 Jego dłonie znów błądziły po moim ciele, a ja ponownie rozpadałam się na milion kawałków.


 

środa, 7 czerwca 2017

Nie pozwolil.


Siedział tuż obok mnie, czułam bijące od niego ciepło, 
odbierałam go każdym swoim zmysłem i porem, 
a mimo to czułam, 
że znajduje się tysiące kilometrów ode mnie. 
Z tych rozmyślań wyrwało mnie jego pytanie.
- Włączyć radio?
- Jak chcesz.- odparłam lakonicznie, a

on włączył jednak to radio, z którego 
wydobyły się dźwięki Maroon 5 – Love Somebody
- świetnie pomyślałam, naprawdę adekwatne do sytuacji, 
życie miało spaczone poczucie humoru.
- Na jakiej ulicy mieszkasz? – zapytał po dłuższej chwili.
- Marny z Ciebie detektyw, wyśledziłeś mnie tutaj i nawet nie wiesz gdzie mieszkam, jestem rozczarowana – wydęłam słodko usta udając naprawdę urażoną.
- Nie rób tak, mam ochotę ugryźć Cię w te usta, 

by nauczyć Cię, 
że wydymanie ich w taki sposób jest co najmniej niegrzeczne. 
A i dla Twojej wiadomości, nie śledziłem Cię, 
po prostu się martwiłem..

-Yhym.
-Yhym? Tylko tyle?
- Powiesz mi w końcu, gdzie mieszkasz? Nie sądzisz chyba, że będę się włóczył 

po mieście i szukał Twojego mieszkania.
-  Qwert Avenue 4, tuż za mostem.
- Dziękuje.


Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że ten facet jednak nie jest aroganckim dupkiem? 

Zaczyna temat, a potem go nie kończy, jakby myślał, że ma do tego wszelkie prawo.   
Przez resztę drogi oboje milczeliśmy, ja nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę, 
ani zwierzenia, on natomiast, sama nie wiem, po prostu się nie odzywał. 
Gdy dojechaliśmy na miejsce, podziękowałam grzecznie i wysiadłam z wozu, 
zatrzaskując za sobą drzwi.   
Wbiegłam po schodkach i zaczęłam szukać w torebce kluczyków, 
udało mi się je znaleźć już po kilku sekundach. 
Otwierając drzwi usłyszałam jego wołanie.
- Zaczekaj !
Odwróciłam się niechętnie i odparowałam.
-Czego chcesz?
- Przepraszam..



Gdy wypowiedział to jedno słowo, spadłam z klifu, 
który podtrzymywał jeszcze na siłach mój zdrowy rozsądek. 
Zbiegłam ze schodków i wtuliłam się w jego tors. 
Poczułam bijące od niego ciepło, bezpieczeństwo. 
Nie wiem czemu pomyślałam o domu, o cichej przystani, w której wszystko jest możliwe, 
w której wszystkie marzenia stają się rzeczywistością. 
Chciałam wtopić się w niego, gdy mocno objął moje kruche, wiotkie ciało. 
Pragnęłam, by ta chwila trwała wiecznie, by na zawsze pozostać w jego ramionach,
czuć tę siłę i pewność. 
Ten dzień nie należał do udanych, ale czułam, że dobrze go kończę. 
Odchyliłam się, wiedząc, że nie mogę dłużej trwać w tym uścisku. 
Puścił mnie, a gdy się odwróciłam i ruszyłam do domu nie zatrzymał mnie. 
Gdy zatrzasnęłam za sobą drzwi do mieszkania, nadal w głębi krzyczałam, 
by nie pozwolił mi odejść, 
by nie pozwolił mi na nowo się przed nim zamknąć...
 

wtorek, 6 czerwca 2017

Blokada.

-Jestem zmęczona, to był naprawdę kolejny długi
i męczący dzień, chce położyć się spać,

jest już późno, proszę wyjdź. – 
spróbowałam ponownie modląc się, by posłuchał.
- Nigdzie stąd nie wyjdę, słyszysz? 

Tym razem nie dam za wygraną, 
tym razem nie pójdę Ci na rękę tylko dlatego, 
że sobie tego życzysz.
-Do cholery wyjdź z mojego mieszkania !
-Spójrz co robisz, mówisz, że to ja raz ziębie,

raz grzeje, ale zobacz
jak Ty się zachowujesz,
odpychasz mnie za każdym, 

pieprzonym razem
gdy uda mi się do Ciebie zbliżyć, 
używasz byle pretekstów, by tylko uciec jak najdalej ode mnie 
i to niby ja zachowuje się infantylnie ! 
– wykrzyczał, a ja zdałam sobie sprawę,
że ma rację ten facet działał na mnie w nieopisany sposób
i nie radziłam sobie z tym.

Stałam tak wpatrując się w niego i myśląc gorączkowo co mogę powiedzieć, 

ale nic nie przychodziło mi do głowy. 
Czułam w oczach piekące łzy, 
a w gardle ucisk, chciałam rozpaść się na milion, małych kawałków. 
Pragnęłam zapaść się pod ziemię, zniknąć szybko i nagle.
On też nic nie mówił tylko zbliżył się do mnie i przywarł wargami do mych warg. 

Zaczęliśmy się całować dogłębnie, do bólu, 
czułam go każdym najmniejszym zakamarkiem mojego ciała, 
był mój - ta myśl mnie poraziła, przeszyła moje
zakończenia nerwowe zwalniając każdą
istniejącą we mnie blokadę...
Byłam jego..