wtorek, 29 września 2015

Zmora

Nikt nigdy nie sądził,że będzie to,
aż tak ciężkie.
Nikt nigdy nie przypuszczał,
że będzie wymagało to tyle
czasu i poświecenia.
Nikt nigdy nie spodziewał
się takiej walki.
Walki na śmierć i życie -
dosłownie.
Do upadłego, każdego
dnia, gdy tylko każdy z nas
otworzy swoje oczy
i ujrzy świt.
Budzimy się, wstajemy
i zmagamy się z rzeczywistością -
zmorą każdego człowieka.

piątek, 25 września 2015

Ona i On.

Uwielbiała czuć na
sobie jego ciepły oddech.
Bliskość, która otulała
ją niczym koc
w jesienny, deszczowy dzień.
Uwielbiała jego duże, silne
dłonie będące kołem ratunkowym
w pochmurne dni.
Jego usta, które smakowały
jak najlepszy deser podany
w pięciogwiazdkowej restauracji.
Był jej opoką i ostoją.
Oazą, z której zawsze mogła
skorzystać.
Wtulała się w niego i zapominała
o brutalnej rzeczywistości,
o tym, że tam, gdzie za oknem
jest świat, który biegnie swoim
torem.
Dla niej czas się zatrzymywał.
Był jej, a w jego oczach
widziała, że ona jest jego.
Magia.

czwartek, 10 września 2015

Jesien.

Liście już z drzew opadły,
złotem okryła się trawa.
Wiatr kołysze opustoszałymi
gałęziami, chmury
powoli zakrywają słońce.
Chłodnawe powietrze
stuka do szczelnie zamkniętych
okien, do ludzi otulonych
kocem.
Cichutko skrada się
jesień.
Lekko kołysząc swoją
suknią penetruje pobliskie
okolice
czule odbierając lecie
koronę.

środa, 9 września 2015

Dozywocie.

Gdyby można było zgłaszać na policję
przestępstwa miłosne,
oskarżyłabym Cię.
Stanęłabym przed
sądem z dumnie uniesioną
głową i wyznała
wszystko pod przysięgą.
To jak mnie w sobie rozkochałeś,
jak kawałek po kawałku
brałeś jak swoją.
Jak w końcu zatopiłeś
łapy na moim sercu.
Jak je wyrwałeś i sponiewierałeś.
Jak odarłeś z godności
i poczucia wartości.
A na koniec pozostawiłeś.
To nie była zbrodnia idealna,
pozostawiłeś mnóstwo śladów.
Na mnie, na sobie, obok nas.
Tak, więc mój drogi
przed sądem żądałabym
dożywocia, bez możliwości
wcześniejszego zwolnienia

poniedziałek, 7 września 2015

Tak sadze.

Chyba za bardzo przyzwyczaiłem
się do jej ciała,
do obecności tej kruchej
istoty obok mnie.
Przewracałem się z boku
na bok,
na parapecie pozostawiła
książkę i swoje okulary,
uwielbiałem patrzeć jak czyta,
jak skupiona przerzuca kartki,
w jej oczach odgrywały się
wszystkie sceny z lektury,
którą pochłaniała.
Patrzyłem w sufit, dotarło
do mnie jak wiele w niej
uwielbiam.
Świtało, gdy usłyszałem otwierające
się drzwi, zamknąłem oczy
udając, że śpię.
Przemknęła cichutko
przez kuchnię, wstawiła wodę
na herbatę i pobiegła
do łazienki.
Gdy usłyszałem wodę,
wstałem i zakradłem się
do niej.
Była blada, delikatna, ale w jej
oczach zatańczyły iskry.
Wtuliłem się w nią
i wyszeptałem,
że położyłem dodatkowy koc
na prześcieradło
i wyjąłem jej ciepłe ciapcie,
które ubóstwiała.
Wiedziałem jak bardzo
potrzebuje, by ktoś zadbał
o nią, gdy przychodzi jesień.
Zabrałem ją do łóżka,
otuliłem swoim ciepłem/

środa, 2 września 2015

Amor.

Była kobietą upadłą,
trafioną nieszczęsną
strzałą amora.
Nie potrafiła jej wyjąć,
odciąć, wyrwać.
To zabawne - bała
się otwartej rany, postrzępionej,
gdzie przecież podoba tkwiła
w miejscu jej serca już od tak dawna.

Kobieta upadła,
nie ważne jak cierpi,
zawsze będzie kochać
obiekt swojego bólu.