piątek, 28 lipca 2017

Ucieknijmy.

Siedziała naprzeciwko
i patrzyła
na mnie tymi
swoimi dużymi,
brązowymi oczami..

Milczeliśmy,
a ja zastanawiałem
się jak to jest
możliwe, że te
dwie kule skrzą
się takim blaskiem,
że mają w sobie
pewien rodzaj
słodyczy, która
rozczula człowieka
w dziwny sposób
i uzależnia..

Nagle kąciki jej
ust lekko się uniosły
i kazała mi przestać..
Miałem przestać
się na nią patrzeć,
ale nie mogłem..
A wtedy zasłoniła
mi obraz dłonią
i zaczęła się śmiać,
tak jak tylko ona
potrafi...

Nie ruszyłem się,
szybko zabrała rękę
ciągle się uśmiechając,
a potem poprosiła
bym z nią uciekł..
Jak najdalej
stąd, od tej szarej,
paskudnej rzeczywistości..

Długo nie myśląc
zgodziłem się,
przyciągnąłem
ją do siebie i pocałowałem..

Nigdy nie zapomnę
smaku jej ust...

wtorek, 25 lipca 2017

Sztuka.

Artyzm.
Artyzm w czystej postaci
Jej oczy wypełnione
dzikim blaskiem,
gdy malowała lub
pisała.
Obserwowanie tego zjawiska
było przywilejem.
Miała swoje ulubione pozycje,
nieraz opierałem się
o framugę drzwi
i zafascynowany na to patrzyłem.
Gdy wpadała na jakiś pomysł,
zagryzała wargę i uśmiechała
się, jakby właśnie przeżywała
opisywaną przez siebie chwilę.
Niebywały widok, rzadko
mogłem go doświadczać,
gdyż była płocha jak sarna.
Gdy tylko orientowała się,
że stoję przyczajony napinała
wszystkie mięśnie i przerywała.
Nienawidziłem tego, bo oglądanie
jej w takim stanie było
cudem.

Jeśli ktoś zapytałby mnie
o definicję sztuki,
odpowiedziałbym jednym słowem :
ONA.

poniedziałek, 24 lipca 2017

Zimno.

Przyciągnął mnie
do siebie..

Zgarnął z połowy
łóżka,
oplatając mnie dookoła,
niczym pajęcza sieć..
Nagle poczułam
się jakbym była
w kokonie..
Zdecydowanie najbezpieczniejszym
kokonie na całym świecie..
Gdy jego ramiona
okalały moją sylwetkę
uświadomiłam sobie
jak bardzo zmarzłam..
I jak bardzo potrzebowałam
jego ciepła..

Ale rano..
Gdy się obudziłam..
Moje łóżko było
puste...

sobota, 22 lipca 2017

Wroc.

I chciałbym przeżyć
to jeszcze raz..

Chciałbym znów
spojrzeć w jej
roziskrzone i
rozochocone
oczy..

Chciałbym, by
przybiegła
cała podekscytowana
i pokazała nowy
kolor swoich paznokci..

Chciałbym móc
wysłuchać o tym
jak to w autobusie
zaatakował
ją owad,
i obiecać, że następnym
razem będę obok,
by ją ochronić..

Chciałbym jeszcze raz
poczuć jej oddech
na swojej skórze..
Jej czuły dotyk
na klatce piersiowej..

Chciałbym ponownie
wbić się w jej pełne
wargi..

Chciałbym żeby
do mnie wróciła..

Wróć..

czwartek, 20 lipca 2017

Jak dlugo?

2849 b47f 500Nie odbierasz moich telefonów,
pewnie zaszyłaś się w
biurze i robisz wszystko,
by nie myśleć o tym co się stało.
Ale stało się, słyszysz?
Wysłanie Ci wiadomości nie zrobiłoby na
Tobie takiego wrażenia jak to nagranie,
jak usłyszenie tego z
moich ust.
Wiem, chciałaś swobody,
chciałaś pobyć sama i to
sobie przemyśleć, ale boję się,
że Twoje analizowanie może
sprawić, że to co się
zaczęło między nami dziać,
a zaczęło się
dużo wcześniej,
niż myślisz, może okazać się czymś
nietrwałym, ulotnym i bezsensownym.
Dlatego gadam teraz
do tego głupiego telefonu,
bo chce Ci oznajmić, że jeśli już
musisz analizować to wiedz,
że będę czekał na Ciebie tak
długo jak tylko się da.
Nie odepchniesz mnie, słyszysz?
Będę czekał, bo czekałem już tyle,
że perspektywa dalszego
oczekiwania wydaje się przy tym niczym.
Jesteś najpiękniejszą
i najwspanialszą kobietą jaką przyszło mi poznać
i zrobię wszystko byś była moja.
Odkąd Cię poznałem nie ma dnia, w
którym nie myślałbym o Tobie,
o Twojej oliwkowej cerze,
pełnych ustach i uwodzicielskich oczach.
To wszystko co mówię jest nieskładne,
poplątane, ale takie są ludzkie myśli i
przynajmniej masz pewność,
że to nie oklepany frazes, którym
częstuje wszystkie kobiety pojawiające się w moim życiu.
to jest szczere, to płynie prosto z mojego serca.
Nie proszę Cię o nic,
tylko o jedno,
daj mi szansę, pozwól pokazać mi, że
jestem Ciebie wart..
Błagam.

Osłupiała otarłam spływającą łzę z policzka, nie mogłam
przewidzieć tego co przyniesie los, ale jednego byłam pewna,
że ten mężczyzna na pewno pozostanie
w moim życiu,
pytanie na jak długo?

poniedziałek, 17 lipca 2017

Tak. Zrobilem to.

Jeszce nigdy
nie widziałem
jej w sukience...

Szczerze?

Gdy ujrzałem ją
po raz pierwszy,
ubrany na czarno,
poważny, stwierdziłem,
że ten kolorowy
motyl wybiegający
z tramwaju to
jakiś jeden, wielki,
niepoważny błąd..

Miała rozczochrane
włosy, roziskrzone
oczy i ciągle się śmiała..

Od razu zaczęła opowiadać,
gestykulować, a ja
zastanawiałem się
jak do tego doszło,
że znalazłem się
w tak patowej sytuacji...

Ale..
Po kilku chwilach patrzenia
w te bursztynowe oczy,
wszystko przestało mieć
jakikolwiek sens..

Jej pełne usta,
sposób w jaki muskała
moją klatkę,
w jaki mnie słuchała,
mimo, że nie mówiłem
zbyt wiele..- to, miało sens...

Wracając..

Zobaczyłem ją
w granatowej sukience,
upiętych włosach,
kosmykach jak zwykle
wymykających się
i okalających jej
szczupłą twarz..
Na wysokich butach,
roześmianą...
I u boku innego
mężczyzny...

Tak.

Spierdoliłem to.

Pozwoliłem jej odejść.

niedziela, 16 lipca 2017

Nie potrafila..

Nie potrafiła nie ulec,
gdy jego wargi zaczynały
podróż po jej ciele.
Smakował jej delikatnie
muskając i doprowadzając
do furii każdą jej komórkę.
To przez niego jej zakończenia
nerwowe szalały i z dziką
namiętnością chciały więcej.
Jego duże dłonie okalały jej
kruche ciało, ten facet
zdecydowanie wiedział co robić.
Wiła się pod nim, gdy pieścił
jej piersi, gdy delikatnie
koniuszkiem języka smagał
jej sutki, by nagle ugryźć
je lekko, tak by wydobyła z siebie
ten jęk, który wzmagał jego wzwód.
Zamęt, krew pulsująca w skroniach
i nie tylko.
Schodził niżej i niżej ciągle całując,
jej ręce wodziły po jego klatce, a gdy
doszedł do łechtaczki zacisnęła
palce na jego włosach.
Wygięła się w łuk, a on przytrzymał
jej biodra, czuła, że za moment
wybuchnie, jeden ruch, jego palce
w niej, eksplozja.
Umarła, jej krzyk z pewnością usłyszała
staruszka zza ściany i pan z pierwszego piętra.
Jeszcze nie zdążyła dojść do siebie,
zająć się nim, gdy wbił się w nią,
wypełniając ją - ciasną, mokrą, ciepłą.
Otworzyła szeroko oczy, spojrzała w jego
zeszklone, zamglone dozą podniecenia.
Poruszał się w niej powoli, wchodził i wychodził,
a ona na nowo czuła wzbierające w niej
pożądanie.
Wpił się w jej wargi, odwzajemniła namiętny,
bolesny pocałunek, naparła na niego biodrami,
a wtedy on wyszedł z niej prawie cały i wbił
się mocno.
Czuła jego napięte mięśnie, w tej jednej
chwili doznawała drugiego orgazmu,
razem z nim.
Śmierć jednak może być piękna..
Opadł obok niej, zagryzła dolną wargę,
nie potrafiła od niego uciec, zdecydowanie
wpadła w miłosną pułapkę.

piątek, 14 lipca 2017

Pozbawil.

Nie chciała tego..
A na pewno
o to nie prosiła..

Pojawił się
nagle,
akurat wtedy,
gdy potrzebowała
kogokolwiek..

Nie potrafiła się
przecież angażować..
Więc nie był
kimś szczególnym,
a na pewno niewymarzonym...

Pech chciał,
że ten ktoś
sparaliżował
jej serce
i pozostawił
bez tchu..

czwartek, 13 lipca 2017

By.

Zawsze uciekała,
panikowała,
paliła mosty..

Chowała się,
ewakuowała,
włączała wszystkie
mechanizmy obronne,
zatracając się w swojej
samotności..

Ale patrząc w jego
oczy,
traciła grunt pod nogami,
wiedziała, że to
nie może się udać,
a mimo to rozpływała
się w bezpieczeństwie,
które od niego
emanowało..

Chciała...

By ją zatrzymał,
by jej nie pozwolił,
by pokazał, że warto..

środa, 12 lipca 2017

Cudownie.

Cudownie było
zapisać się na Twoich
kartkach.

Słowami oplatać
Twoją kruchą duszę.

Dotykać Twojej
pergaminowej skóry
i zatracać się w jej
zapachu..

Codziennie wieczorem
wracać i czytać,
odkrywając,
odzierając Cię
ze wszystkiego..

Napawać
się Twoją świeżością,
spojrzeniem na świat..

Wymieniać z Tobą
myśli, wyobrażać
sobie happy end..

Cudownie było
Cię mieć...

poniedziałek, 10 lipca 2017

4 nad ranem.

Czwarta nad ranem..

To właśnie wtedy do mnie
dotarło..

Nie było jej.

Zimna, dojmująca,
pusta przestrzeń
obok mnie.

Nie było tej kruchej
postaci, którą jeszcze
niedawno przeciągałem
z drugiego końca łóżka,
tylko po to, by
idealnie wpasowała się
w moje ramiona.
Nie mogłem poczuć jej
zapachu,
spojrzeć rano w zaspane,
bursztynowe oczy..

Czwarta nad ranem..

Leżę na wznak i zastanawiam
się jak mogłem to tak spierdolić..
Jak mogłem ją tak odepchnąć..

Ona nie była kimkolwiek..
Była Kimś..
Była moja..

Czwarta zero jeden..

Tik tak

Abonent chwilowo niedostępny.

środa, 5 lipca 2017

Kobieta.

Była tak blisko.
Czuł jej zapach w swoich nozdrzach, 
ciepło jej ciała, włosy łaskoczące go w twarz. 
Była jego, przez jedną, krótką chwilę była jego. 
Dlaczego pozwolił jej odejść? 
Dlaczego za nią nie pobiegł? 
Nie złapał za rękę jak wtedy w knajpie? 
Te i inne myśli kłębiły się w jego głowie, 
gdy wracał do swojego pustego, 
zimnego apartamentu. 
Rozmyślał o tym jak bardzo wydała mu się krucha, 
gdy wpadła w jego ramiona, 
jak gdyby zaraz miała się rozlecieć na milion małych kawałków. 
Gdy znalazł się już pod domem uderzył kilka razy w kierownicę, 
po jego dłoniach rozszedł się pulsujący ból, 
dzięki czemu na jeden krótki moment jego myśli nie były
nią zaprzątnięte. 
Po kilku głębszych oddechach 
wysiadł z wozu i udał się do swojego mieszkania. 
Wiedział jak skończy się ten wieczór, 
znów naleje sobie szklaneczkę whisky, 
jak nie dwie, usiądzie przy aktach wiedząc, 
że nie zaśnie. 
Może nawet weźmie dziś prysznic. 
Potem położy się w swoim dużym, 
chłodnym, satynowym łóżku i ponownie
kobieta o dużych, bursztynowych oczach zawładnie jego umysłem.