Lawirowałam
pomiędzy pokojami szukając wyjścia. Było ciemno co wcale nie ułatwiało
mi zadania. Nie wiem jakim cudem się tu znalazłam, takie rzeczy dzieją
się tylko w filmach. Samotna kobieta, poszukuje schronienia i trafia do
nawiedzonego domu z którego nie ma wyjścia – ale ja nawet nie pamiętam
jak się tu znalazłam. Wiem, że od dobrych kilku godzin próbuje się
wydostać.. Trzask. Cholera coś słyszałam, szybko popędziłam do kolejnego
pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi. Zacisnęłam oczy i liczyłam, że
cokolwiek to jest, pójdzie sobie i mnie nie znajdzie. Przestałam
oddychać i nasłuchiwałam... Trzask. Nie wierzę, nie chce umierać, jestem
za młoda, mam kredyt do spłacenia, Boże uratuj mnie.. Cisza..
Chyba ktoś tam na górze wysłuchał moich próśb. Otworzyłam oczy i
krzyknęłam, jakaś ciemna postać wyciągała dłonie ku mnie, nie mogłam
otworzyć drzwi, umrę...
Obudziłam się z piskiem, zlana potem zapaliłam nocną lampkę.. To tylko
sen, to tylko zły sen, powtarzałam sobie.. Wstałam, by nalać sobie
szklankę wody, wyszłam z pokoju i podążyłam wzdłuż korytarzem, który o
dziwo nie miał końca.. Co u licha?
Wokół mnie znowu było pełno pokoi, dotarłam do końca i zobaczyłam wiszącą na drzwiach kartkę, gdy ją przeczytałam zamarłam..
-Masz jeszcze dwie szanse, mówiłem, że ode mnie nie odejdziesz
Twój kochany nawiedzony dom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz