piątek, 11 listopada 2016

Nawiedzony dom.

Lawirowałam pomiędzy pokojami szukając wyjścia. Było ciemno co wcale nie ułatwiało mi zadania. Nie wiem jakim cudem się tu znalazłam, takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. Samotna kobieta, poszukuje schronienia i trafia do nawiedzonego domu z którego nie ma wyjścia – ale ja nawet nie pamiętam jak się tu znalazłam. Wiem, że od dobrych kilku godzin próbuje się wydostać.. Trzask. Cholera coś słyszałam, szybko popędziłam do kolejnego pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi. Zacisnęłam oczy i liczyłam, że cokolwiek to jest, pójdzie sobie i mnie nie znajdzie. Przestałam oddychać i nasłuchiwałam... Trzask. Nie wierzę, nie chce umierać, jestem za młoda, mam kredyt do spłacenia, Boże uratuj mnie.. Cisza..
Chyba ktoś tam na górze wysłuchał moich próśb. Otworzyłam oczy i krzyknęłam, jakaś ciemna postać wyciągała dłonie ku mnie, nie mogłam otworzyć drzwi, umrę...

Obudziłam się z piskiem, zlana potem zapaliłam nocną lampkę.. To tylko sen, to tylko zły sen, powtarzałam sobie.. Wstałam, by nalać sobie szklankę wody, wyszłam z pokoju i podążyłam wzdłuż korytarzem, który o dziwo nie miał końca.. Co u licha?
Wokół mnie znowu było pełno pokoi, dotarłam do końca i zobaczyłam wiszącą na drzwiach kartkę, gdy ją przeczytałam zamarłam..

-Masz jeszcze dwie szanse, mówiłem, że ode mnie nie odejdziesz
Twój kochany nawiedzony dom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz