sobota, 12 listopada 2016

Czern.

Telefon zadzwonił punktualnie, nie odebrała go, wiedziała co usłyszy. Ubrała czarne skórzane spodnie, czarną bokserkę, a na swoje smukłe ramiona zarzuciła również czarną ramoneskę. Włosy związała w koński ogon i włożyła swoje ulubione długie kozaki. Zapowiadał się chłodny wieczór.
Do torby wrzuciła termos z kawą, telefon włożyła do kieszeni kurtki i zatrzasnęła za sobą drzwi. W przeciągu kilkunastu minut znalazła się na miejscu. Wyjęła lornetkę i zaczęła obserwować obiekt, nigdy nie wiedziała nic o swoich ofiarach, płacono jej syto, a ona nie zadawała pytań, taki był układ.
Rozstawiła sprzęt, miała dość czasu, więc rozsiadła się wygodnie i sączyła kawę, tak jak myślała wieczór był mroźny, a na dodatek zaczął padać śnieg. Wypadałoby coś zjeść po przyjściu do domu, to chyba była jej kolej na zrobienie kolacji. Po drodze wstąpi do nocnego i kupi coś z mrożonek, była przecież zapracowaną kobietą. On to rozumiał. Po raz kolejny spojrzała przez lornetkę, cel znalazł się w odpowiednim miejscu, uwielbiała, gdy ułatwiano jej pracę. Nachyliła się, wycelowała, obiekt upadł wokół gorzała panika. Złożyła swoją snajperkę i spakowała do futerału. Rozejrzała się, czy aby na pewno niczego nie porzuciła na dachu i zbiegła schodami. Wymknęła się niepostrzeżenie i udała do auta. W drodze powrotnej wysłała sms’a i zadowolona nuciła AC/DC.
Po dwudziestu minutach wchodziła już do swojego mieszkania, odczytując wiadomość, że na jej koncie znajduje się już 20 tys. Uśmiechnęła się, uwielbiała swoją pracę.
Otworzyła drzwi i wpadła na swojego ukochanego.
-Bruno !- wykrzyczała, stało się coś?
-Był kolejny atak, ktoś zabił senatora, muszę jechać, przepraszam kochanie – pocałował ją w policzek i wybiegł.
Wzruszyła ramionami, przynajmniej nie będzie musiała gotować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz