poniedziałek, 3 października 2016

Pozory.

Obudził mnie zapach
kawy, którego
szczerze nie znoszę..
i jakieś przekleństwo
puszczone mimochodem..
Lekko otworzyłem oczy
i nadal zaspany ujrzałem
postać biegającą w tę
i z powrotem.
Przetarłem powieki
i obraz się wyostrzył.
To była ona..
Biegała w ręczniku
i cichutko raz za razem
mamrotała coś pod nosem.
Rozpuszczone, kręcone,
mokre włosy okalały jej drobną
twarz.
Oglądałem to zjawisko
uśmiechając się do siebie,
a gdy po raz kolejny zabluźniła
zacząłem się śmiać.
Spojrzała na mnie swoimi dużymi,
brązowymi oczami i z powagą
w głosie powiedziała, że to
wcale nie jest zabawne.
Stała na tyle blisko, że
wyciągnąłem dłoń, chwyciłem
ją i przyciągnąłem do siebie..
Zachichotała i pocałowała
mnie w usta..

Codzienna rutyna, którą
szczerze kochałem..
Ale obudziłem się bez niej,
bez jej uśmiechu,głosu, oczu..
Bez roztrzepania..
I wróciłem do udawanej,
pozornie szczęśliwej
rzeczywistości.

1 komentarz: