Artyzm.
Artyzm w czystej postaci
Jej oczy wypełnione
dzikim blaskiem,
gdy malowała lub
pisała.
Obserwowanie tego zjawiska
było przywilejem.
Miała swoje ulubione pozycje,
nieraz opierałem się
o framugę drzwi
i zafascynowany na to patrzyłem.
Gdy wpadała na jakiś pomysł,
zagryzała wargę i uśmiechała
się, jakby właśnie przeżywała
opisywaną przez siebie chwilę.
Niebywały widok, rzadko
mogłem go doświadczać,
gdyż była płocha jak sarna.
Gdy tylko orientowała się,
że stoję przyczajony napinała
wszystkie mięśnie i przerywała.
Nienawidziłem tego, bo oglądanie
jej w takim stanie było
cudem.
Jeśli ktoś zapytałby mnie
o definicję sztuki,
odpowiedziałbym jednym słowem :
ONA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz