poniedziałek, 10 lipca 2017

4 nad ranem.

Czwarta nad ranem..

To właśnie wtedy do mnie
dotarło..

Nie było jej.

Zimna, dojmująca,
pusta przestrzeń
obok mnie.

Nie było tej kruchej
postaci, którą jeszcze
niedawno przeciągałem
z drugiego końca łóżka,
tylko po to, by
idealnie wpasowała się
w moje ramiona.
Nie mogłem poczuć jej
zapachu,
spojrzeć rano w zaspane,
bursztynowe oczy..

Czwarta nad ranem..

Leżę na wznak i zastanawiam
się jak mogłem to tak spierdolić..
Jak mogłem ją tak odepchnąć..

Ona nie była kimkolwiek..
Była Kimś..
Była moja..

Czwarta zero jeden..

Tik tak

Abonent chwilowo niedostępny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz