Przemknęła obok mnie
niczym cień.
Tylko materiał jej sukienki
zaszeleścił mi w głowie.
Zakomunikował - tak, to ona.
Odwróciłem się, by pobiec
za nią, z daleka majaczyła mi
jeszcze jej krucha postać.
Rzuciłem się w wir przechodniów,
potykałem się o wszystko
i wszystkich cały czas w oddali
widząc zarys jej sylwetki.
Wiatr smagał moją twarz, odpychał
jakby nie chciał bym ją dogonił.
Stawiałem opór, atakowałem.
Była coraz bliżej i bliżej.
Serce łomotało mi w klatce,
szczęście uderzało do głowy.
Wyciągnąłem rękę, złapałem
ją za ramię.
Zdziwiony wyraz twarzy, to nie ona.
Przeprosiłem zawstydzony,
zasmucony.
Uciekła po raz kolejny.
W głowie ciągle szeleścił
mi materiał jej sukienki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz