Delikatnie wyswobodziłam się
z jego uścisku i zadarłam głowę
w górę tak, by widzieć jego
cudowne oczy.
Mieniły się chyba wszystkimi
możliwymi kolorami, a ja
zafascynowana oglądałam
to cudowne skrzenie.
Wypowiedziałam po cichu
te dwa słowa dziewięć liter
i uśmiechnęłam się zawadiacko.
Jego wargi opadły na moje
i przez tę jedną, słodką chwilę
straciła oddech.
Gdy przerwał, nabrałam
tlenu w płuca i usłyszałam
zbawcze ja Ciebie też.
Cudnie, jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że usunięty został poprzedni blog i rozmyślanie na ten temat spędza mi sen z powiek :(
W takim razie może jednak zostanie przywrócony :)
Usuń