piątek, 30 sierpnia 2013

Co noc.

Z tej dojmującej ciszy,
wyrwał mnie jej melodyjny głos.
Zwykłe, zlęknione : Nie śpisz?
Jej smukła sylwetka zamajaczyła
mi przed oczami.
Miała no sobie moją białą,
pogniecioną koszulę.
Jej włosy w artystycznym nieładzie,
spływały kaskadą do ramion.
Przegryzła delikatnie dolną wargę,
a ja poczułem przeszywający ból
w podbrzuszu.
Była taka piękna.
Skąpana w blasku księżyca,
odziana tylko w ten cienki materiał.
Zbliżyła się do mnie, a ja jedynie pragnąłem
wziąć ją w ramiona i pozbawić tej
nieśmiałości malującej się w tych dużych,
orzechowych oczach.
Była tak blisko, czułem jej zapach, różane perfumy
kojąco wypełniające moje nozdrza.
Wyciągnąłem więc ku niej dłoń, dając
znak, że jestem cały jej, lecz nagle jej obraz
rozpłynął się i zniknął niczym zlękniony motyl.
Co noc przeżywam to samo, gdy
wyobraźnia katuję mnie wizjami miłości
mojego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz