Otarła dłonią zmęczoną twarz, jak to było?
Nie do końca pamiętała ubiegłą noc.
Jego ciało, przelotny, czuły dotyk.
Powoli kusił i nęcił szorstkością swoich rąk.
Badał jej ciało, zwiedzał jak przewodnik nieznany,
dziki teren.
Mętlik w jej głowie ucichł, była tylko jednym,
miękkim podmuchem piórek.
Pamiętała ciepło jego warg na swoim płaskim
brzuchu, mrowienie w dolnej części,
krzyk duszy o więcej.
Zarumienienie na swojej twarzy, wstyd ukryty
gdzieś na dnie, rozkosz w oczach - jego oczach.
Rzeczywistość, deszcz za oknem tak bardzo
przypominający jej o nim.
Bo on był jak ten wiosenny deszcz, który zmywa
wszelkie troski z obolałego, zmęczonego ciała.
Sięga najgłębiej, w każdą szparę, zakątek.
Oczyszcza.
On był jej katharsis.
Ubiegła noc, czułość, namiętność,
rozszerzone źrenice.
Dryfowanie w przestworzach,
spacer po obłokach..
Wzięła głęboki oddech,
by odzyskać straconą kontrolę.
ON- jej zagłada i zbawienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz