środa, 7 czerwca 2017
Nie pozwolil.
Siedział tuż obok mnie, czułam bijące od niego ciepło,
odbierałam go każdym swoim zmysłem i porem,
a mimo to czułam,
że znajduje się tysiące kilometrów ode mnie.
Z tych rozmyślań wyrwało mnie jego pytanie.
- Włączyć radio?
- Jak chcesz.- odparłam lakonicznie, a
on włączył jednak to radio, z którego
wydobyły się dźwięki Maroon 5 – Love Somebody
- świetnie pomyślałam, naprawdę adekwatne do sytuacji,
życie miało spaczone poczucie humoru.
- Na jakiej ulicy mieszkasz? – zapytał po dłuższej chwili.
- Marny z Ciebie detektyw, wyśledziłeś mnie tutaj i nawet nie wiesz gdzie mieszkam, jestem rozczarowana – wydęłam słodko usta udając naprawdę urażoną.
- Nie rób tak, mam ochotę ugryźć Cię w te usta,
by nauczyć Cię,
że wydymanie ich w taki sposób jest co najmniej niegrzeczne.
A i dla Twojej wiadomości, nie śledziłem Cię,
po prostu się martwiłem..
-Yhym.
-Yhym? Tylko tyle?
- Powiesz mi w końcu, gdzie mieszkasz? Nie sądzisz chyba, że będę się włóczył
po mieście i szukał Twojego mieszkania.
- Qwert Avenue 4, tuż za mostem.
- Dziękuje.
Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że ten facet jednak nie jest aroganckim dupkiem?
Zaczyna temat, a potem go nie kończy, jakby myślał, że ma do tego wszelkie prawo.
Przez resztę drogi oboje milczeliśmy, ja nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę,
ani zwierzenia, on natomiast, sama nie wiem, po prostu się nie odzywał.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, podziękowałam grzecznie i wysiadłam z wozu,
zatrzaskując za sobą drzwi.
Wbiegłam po schodkach i zaczęłam szukać w torebce kluczyków,
udało mi się je znaleźć już po kilku sekundach.
Otwierając drzwi usłyszałam jego wołanie.
- Zaczekaj !
Odwróciłam się niechętnie i odparowałam.
-Czego chcesz?
- Przepraszam..
Gdy wypowiedział to jedno słowo, spadłam z klifu,
który podtrzymywał jeszcze na siłach mój zdrowy rozsądek.
Zbiegłam ze schodków i wtuliłam się w jego tors.
Poczułam bijące od niego ciepło, bezpieczeństwo.
Nie wiem czemu pomyślałam o domu, o cichej przystani, w której wszystko jest możliwe,
w której wszystkie marzenia stają się rzeczywistością.
Chciałam wtopić się w niego, gdy mocno objął moje kruche, wiotkie ciało.
Pragnęłam, by ta chwila trwała wiecznie, by na zawsze pozostać w jego ramionach,
czuć tę siłę i pewność.
Ten dzień nie należał do udanych, ale czułam, że dobrze go kończę.
Odchyliłam się, wiedząc, że nie mogę dłużej trwać w tym uścisku.
Puścił mnie, a gdy się odwróciłam i ruszyłam do domu nie zatrzymał mnie.
Gdy zatrzasnęłam za sobą drzwi do mieszkania, nadal w głębi krzyczałam,
by nie pozwolił mi odejść,
by nie pozwolił mi na nowo się przed nim zamknąć...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz