wtorek, 16 czerwca 2015

Ucieklam.

Burza.
Nie tylko szalejąca na dworze.
Szalejąca we mnie, w nim,
w nas.
Przemoczeni do suchej nitki,
wpadliśmy do mieszkania.
Ciemność, jego usta na mojej
szyi,
sukienka przyklejona do ciała,
jego ręce zmysłowo toczące się
po ciele.
Sypialnia, krople deszczu spływające
na podłogę, buty rzucone w kąt.
Namiętność pulsująca w krwi.
Odwrócił mnie tyłem do siebie,
oparłam się o ścianę niezdolna
utrzymać się na nogach.
Powoli rozpinał zamek mojej sukienki,
a ja próbowałam złapać oddech.
Jego oddech na moim karku, ciepło
doprowadzające mnie do szału.
Sukienka upadła na ziemię,
jego dłoń dotknęła mojej nagiej, rozgrzanej
skóry.
Syk, który wydobył się z jego gardła
obezwładnił moje komórki.
Czułam jego wzwód na swoim tyłku,
gdy jego usta składały obietnicę na każdym
zakamarku mojego jestestwa.
Spojrzałam na niego, moje oczy, jego
oczy, oddechy zlane w jedno.
Pocałunek, zostałam stracona.
Rzuciłam go na łóżko,
grzmot za oknem.
Pioruny przeszywające zakończenia
nerwowe.
Moje dłonie na jego torsie, wargi pieszczące
kogoś, kto przez jedną chwilę należy do mnie.
Wgryzł się w moją szyję, nie pozwolił mi przejąć
kontroli.
To on miał posiąść mnie.
Pozbawieni resztek ubrań,
dalej zwiedzaliśmy swoje ciała,
rozgrzewał mnie i podniecał, a gdy doprowadził
mnie do ostateczności wbił się we mnie cały.
Kolejny grzmot - zagłuszył mój krzyk.
Pragnienie bycia jego.
Wchodził i wychodził z każdym ruchem wznosiłam
się na szczyt.
Ostatni pocałunek, orgazm nadszedł jak fala tsunami.
Poddałam się, wszystkie moje mięśnie były sparaliżowane,
chwilowa śmierć.
Nigdy nie pozwoliłam sobie na tak całkowite oddanie.
W mojej głowie był tylko on.
Burza za oknem nadal trwała,
gdy wkładałam swoje mokre ubranie.
Nie mogłam z nim być, mimo, że złapał mnie
za rękę, mimo, że niczego bardziej nie pragnęłam.
Burza w moim sercu nadal trwała.
Spanikowana, uciekłam.

A czy On pobiegł za mną?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz