I znów upadło na podłogę.
Znów roztrzaskało się
na milion małych kawałków.
Skrzętnie przyszyte szwy
rozkleiły się po kolejnym ciosie.
Zdruzgotana ponownie zebrała
resztki własnego serca.
Usiadła na skraju i powoli
układała je w całość.
Znów zajmie to trochę czasu,
ale czy prawdą nie jest,
że leczy on wszystko?
Ciekawy post :)
OdpowiedzUsuń