Gdy tylko musnąłem tych zapomnianych
ust, rozpadłem się na
milion drobnych kawałków.
Całowałem ją powoli,
niespiesznie, choć tak bardzo
pragnąłem się w niej zatopić.
Chłonąć każdy centymetr jej ciała.
Wplotłem dłonie w jej jedwabiste,
poplątane, kasztanowe włosy.
Jęknęła cichutko i to był
najpiękniejszy dźwięk jaki
kiedykolwiek usłyszałem.
Chciałem zrzucić z niej te wszystkie
ubrania jakie miała na sobie.
Chciałem sycić oczy tym pięknym
widokiem.
Na samą myśl o jej nagim, szczupłym,
jędrnym ciele ból w podbrzuszu stawał
się co raz mocniejszy.
Moja słodka zapomniana,
jak mogłem na to pozwolić?
Taka delikatna, przywierała do mnie
mocniej i mocniej,
a wszystko we mnie wybuchało i płonęło
żywym, krwistym ogniem.
Tylko ona była w stanie obudzić we mnie
te wszystkie rzeczy.
Z niecierpliwością zaczęliśmy pozbywać
się ubrań, spodnie, koszula, koszulka,
bez znaczenia, nic prócz niej nie miało
znaczenia.
Była mokra, dla mnie była mokra,
och oddawała mi się z taką pasją,
jej duże oczy mieniły się złotem, bursztynem,
brązem - tyle barw, tyle emocji.
Wszedłem w nią i wreszcie to zobaczyłem.
Miłość - we wszystkich kolorach tęczy.
A gdy spazmy orgazmu dosięgły mnie i ją,
och widziałem to doskonale.
Moja dawna zapomniana odżyła tysiącem
barw w moim skamieniałym sercu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz