poniedziałek, 9 września 2013

Kazda noc.

Co noc tonęła w jego objęciach,
otulała się jego ramionami
jakby zaraz miał się rozpłynąć;
zniknąć gdzieś w tej wieczornej
mgle.
Zapominała, że przecież noc
należała do nich.
Byli tylko on i ona.
Rozkoszowała się tymi
chwilami, chłonęła jego dotyk,
zapach i smak.
Starała się zapamiętać jak najwięcej,
by móc wracać do tego w pochmurne,
deszczowe dni.
Cieszyła się tą namiastką jego osoby,
jak dziecko, któremu podarowano
dawno obiecanego lizaka.
Niestety wraz ze wschodem słońca
musiała żegnać swego kochanka.
Rozpływał się razem z pierwszymi promieniami
słońca, a na jej delikatnie oświetlonym
policzku spływała gorzka łza.
I tak każdego ranka
umierała na nowo, by
w nocy móc odrodzić się
w uścisku jego rąk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz