poniedziałek, 16 września 2013

Usta.

Blado-różowe usta.
Jej usta.
Pełne, jędrne, kuszące.
Już samo wyobrażenie
doprowadzało go do obłędu.
Sposób w jaki je zagryzała
zawsze wywoływał w nim dreszcze.
Miał wtedy ochotę sam je ugryźć.
Wbić się w nie swoimi, białymi
zębami i splamić krwią.
I wtedy te krwiste usta
zapewne wygięłyby się w uśmiechu,
och, tak uśmiechu za milion
dolarów.
Doskonale pamiętał jak smakują
jej wargi - zanurzanie się w nich było
niebywałą rozkoszą.
Sycił się nimi, ich kształtem podczas
grymasów.
Wyobrażał sobie jak ich
dotyka, jak kciukiem czule
przesuwa po ich linii.
I jak wreszcie się w nich zatapia.
Jak ich języki łączą się i splatają
w jedno..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz