Moje plecy uderzyły o drzwi,
gdy gwałtownie całował
moje usta.
Rozkosz, która wędrowała
po moim ciele była nie do opisania.
W myślach błagałam, by jego dotyk
wtopił się w moją skórę, by wlał
się we mnie cały i scalił
z moją duszą i ciałem.
Słodycz jego warg odbierała mi
samokontrolę, czułam
jak podniecenie poraża mnie i
wstrząsa mną
niczym impuls elektryczny w kablach
i obwodach.
Chłonęłam jego zapach, który
wydawał mi się najdroższym,
najrzadszym afrodyzjakiem.
Syciłam się jego dłońmi -
były duże, szorstkie, a jednocześnie
kojące i delikatnie.
Był wszędzie,
czułam go wszędzie,
niezdolna do jakiegokolwiek
myślenia oddałam się temu,
który w obliczu samotności
rozgrzał moje zlodowaciałe serce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz