Przywarła do niego swoim smukłym ciałem,
otulając go lekką mgiełką swoich perfum.
Wdychał ten zapach, upajając się lekkim, różanych bukietem.
Była taka delikatna i krucha.
Odsunął ją od siebie i odgarnął niesforne kosmyki okalające jej twarz.
Jej oczy błyszczały niewiarygodnym blaskiem,
był pewien, że każdy kto w nie spojrzy ujrzy ich magiczną moc.
Zatracił się w tym ciemnym morzu,
oświetlonym blaskiem księżyca,
wiedząc, że ta kobieta była boginią,
nimfą wyłaniającą się z tajemniczych,
wonnych oparów.
Bez zastanowienia
zaczął całować jej pełne, karminowe usta,
gwałtownie,namiętnie, tak jakby zaraz miał ją ktoś od niego zabrać.
Ale przecież już raz ją stracił, nie mógł pozwolić, by znowu odeszła,
by ktoś inny mógł ją mieć.
Oddała pocałunek z równą namiętnością i pragnieniem.
Mocniej wtuliła się w jego klatkę piersiową,
trwała tak, uczepiona jego torsu jak deski ratunkowej,
by po chwili, raz jeszcze pozwolić mu na wgląd do swojej duszy i odejść.
Nie wiedząc co się dzieje, złapał ją za rękę,
odwróciła się, gdy powiedział
- Kocham Cię.
Widział jak jej czekoladowe kule zeszkliły się,
jak za wszelką cenę stara się powstrzymać emocje,
usłyszał tylko ciche, beznamiętne
- A gdzie byłeś, kiedy ja Cie kochałam?
Czuł jak raz za razem jego serce przeszywają zimne, lodowate ostrza.
A ona odwróciła się i odeszła,
zbyt długo na niego czekała.
Był pewien, że tej nocy umarła jego dusza i serce.
otulając go lekką mgiełką swoich perfum.
Wdychał ten zapach, upajając się lekkim, różanych bukietem.
Była taka delikatna i krucha.
Odsunął ją od siebie i odgarnął niesforne kosmyki okalające jej twarz.
Jej oczy błyszczały niewiarygodnym blaskiem,
był pewien, że każdy kto w nie spojrzy ujrzy ich magiczną moc.
Zatracił się w tym ciemnym morzu,
oświetlonym blaskiem księżyca,
wiedząc, że ta kobieta była boginią,
nimfą wyłaniającą się z tajemniczych,
wonnych oparów.
Bez zastanowienia
zaczął całować jej pełne, karminowe usta,
gwałtownie,namiętnie, tak jakby zaraz miał ją ktoś od niego zabrać.
Ale przecież już raz ją stracił, nie mógł pozwolić, by znowu odeszła,
by ktoś inny mógł ją mieć.
Oddała pocałunek z równą namiętnością i pragnieniem.
Mocniej wtuliła się w jego klatkę piersiową,
trwała tak, uczepiona jego torsu jak deski ratunkowej,
by po chwili, raz jeszcze pozwolić mu na wgląd do swojej duszy i odejść.
Nie wiedząc co się dzieje, złapał ją za rękę,
odwróciła się, gdy powiedział
- Kocham Cię.
Widział jak jej czekoladowe kule zeszkliły się,
jak za wszelką cenę stara się powstrzymać emocje,
usłyszał tylko ciche, beznamiętne
- A gdzie byłeś, kiedy ja Cie kochałam?
Czuł jak raz za razem jego serce przeszywają zimne, lodowate ostrza.
A ona odwróciła się i odeszła,
zbyt długo na niego czekała.
Był pewien, że tej nocy umarła jego dusza i serce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz