Uwielbiała czuć na
sobie jego ciepły oddech.
Bliskość, która otulała
ją niczym koc
w jesienny, deszczowy dzień.
Uwielbiała jego duże, silne
dłonie będące kołem ratunkowym
w pochmurne dni.
Jego usta, które smakowały
jak najlepszy deser podany
w pięciogwiazdkowej restauracji.
Był jej opoką i ostoją.
Oazą, z której zawsze mogła
skorzystać.
Wtulała się w niego i zapominała
o brutalnej rzeczywistości,
o tym, że tam, gdzie za oknem
jest świat, który biegnie swoim
torem.
Dla niej czas się zatrzymywał.
Był jej, a w jego oczach
widziała, że ona jest jego.
Magia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz