melodyjny głos wypełniający
całe pomieszczenie,
gdy tak słodko wołała moje imię.
Rząd śnieżnobiałych zębów,
gdy jej krwiste wargi układały się
do uśmiechu.
Jej zapach, intensywny bukiet świeżo
ściętych kwiatów, otulający jej
zgrabną, długą szyję.
Oczy, zawsze błyszczące i pełne
zachwytu, gdy patrzyły w moje.
Miodowy śmiech wiecznie
towarzyszący moim dziwnym
opowiadaniom.
Idealne ciało zaokrąglone w odpowiednich
miejscach oplatające mnie co noc.
Ona.
Piękna, elegancka,
rozkoszna.
Na zawsze wryta w moją
podświadomość, wpleciona
w mój umysł jak pajęcza nić.
Obezwładniająca każdy, najmniejszy zakamarek
mojej duszy.
Przepadła...
Została mi tylko jej
czarno - biała fotografia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz