
Zamknięci w czterech
ścianach zapyziałego,
taniego hotelu...
Przy spuszczonych
roletach z rąk
do rąk podawaliśmy
sobie jeszcze tańszy
alkohol...
Potem między siódmym,
a ósmym szotem,
wypełnialiśmy
swoje gardła dymem
z ukręconego jointa..
Wśród dymu,
ujarani sobą,
odcięci od
całego świata
oddawaliśmy się
sobie nawzajem..
Przysięgając miłość,
aż po grób..
Tylko ja i on.
Rewelacyjny tekst! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
lublins.blogspot.com